Przejdź do serwisu tematycznego

SIG Sauer M400 TREAD czyli obłaskawianie grzechotnika

Jak mawiał pewien stary redaktor „karabinki AR-15 są jak lalki Barbie, każdy chce je mieć”. I podobnie jak w przypadku amerykańskiej lalki to dopiero początek wydatków. Dla szczęśliwych posiadaczy producenci przygotowali całą masę akcesoriów, celowników oraz dodatkowych elementów wyposażenia. Oczywiście ilość gadżetów przekłada się nie tylko na efektywność wykorzystania broni ale również na jej koszt.

Przed zakupem pierwszego ARa warto przyjrzeć się co możemy dostać od producenta prosto z półki. Niekiedy dobry „zestaw startowy” pozwala na cieszenie się strzelaniem bez konieczności natychmiastowego dokupywania dziesiątek gadżetów. Dzięki uprzejmości sklepu MK Szuster redakcja MILMAG miała okazję dokładnie przetestować ambitnego średniaka, czyli karabinek SIG Sauer M400 Tread ( Premiera karabinka SIG M400 Switchblade ).

„Me little Armalite”, czyli co to jest AR-15?

Wprawdzie termin AR-15 wywodzi się od konkretnego modelu broni to jednak określa cały typ karabinków wywodzących się od projektu Eugene Stonera. Platforma AR-15 jest rozwijana obecnie przez wielu producentów począwszy od Dalekiego Wschodu na Polsce i Republikach Bałtyckich skończywszy. W zależności od jakości wykonania i użytych komponentów broń można zaklasyfikować jako „budżetową”, klasy średniej oraz wyczynową.

Wszystkie odmiany „czarnego karabinka” łączy projekt wspomnianego wcześniej Stonera. Amerykański konstruktor miał opracować następcę, starzejącego się, karabinu M-14. W efekcie jego starań powstał ArmaLite AR-10, karabin do amunicji 7,62 mm x 51. Kolejnym krokiem było stworzenie karabinka zasilanego nowoczesną amunicją pośrednią kalibru 5,56 mm x 45. Był to właśnie przeskalowany AR-10, znany pod nazwą ArmaLite AR-15.

M400 TREAD to klasyczny AR, w którym projektanci zastosowali kilka udogodnień… / Zdjęcie: Karol Szczęśniak

Ostatecznie prawa do patentu i nazwy konstrukcji nabyły w 1959 zakłady Colt Manufacturing Company, które rozpoczęły masową produkcję. Gdy w 1977 wygasła większość patentów wielu producentów rozpoczęło produkcję, różnie nazywając swoje produkty. Colt zdecydował się zatrzymać prawa do nazwy AR-15. Jednak nie jest ona skrótem od „assault rifle” (karabinek szturmowy) a wywodzi się od pierwotnego producenta  “ArmaLite Rifle”. Pomimo to z amerykańską bronią stało się to samo co z radzieckim „Awtomatem Kałasznikowa”, którego kopie na całym świecie określano zbiorczo skrótem „AK”. Wszystkie cywilne klony amerykańskiego karabinka są znane jako „platforma AR-15” niezależnie od oficjalnej nazwy jaką zmuszeni są nadawać producenci. Ostatecznie świat strzelców podzielił się z grubsza na posiadaczy „AeRa” i AK, toczących ze sobą wielogodzinne, aczkolwiek w większości przyjacielskie, dysputy na temat wyższości swoich karabinków.

M400 Tread, stary blaster po nowemu?

Jednym z producentów klonów AR jest SIG Sauer. Jednak w przeciwieństwie do większości konkurentów, ten amerykański producent broni nie stworzył kolejnej kopii wojskowych karabinków szturmowych M16 i M4, ale wprowadził szereg modyfikacji uwzględniających potrzeby rynku cywilnego. Dlatego biorąc do ręki M400 TREAD będziemy zaskoczeni kilkoma rozwiązaniami.

Karabinek był testowany w konfiguracji “prosto z pudełka” . Zostały dodane jedynie celownik optyczny i pas nośny

Karabinek SIG Sauera pomimo, że przez producenta jest określany jako „pierwszy AR” dla użytkowników chcących zapoznać się z tą platformą, niewątpliwie nie jest prymitywny. Wprawdzie projekt bazuje na pierwotnej konstrukcji, jednak jest bardziej finezyjny. Jak określa go sam wytwórca, M400 TREAD to bazujący na aluminiowym szkielecie karabinek przystosowany do montażu optyki. Wyposażono go w 16-calową (406 mm) lufę ze stali nierdzewnej i system gazowy pośredniej długości, bazujący na klasycznej rurce gazowej. Całości dopełnia łoże montowane do szkieletu z otworami montażowymi M-LOK.

Sama konstrukcja w wersji podstawowej ( a taka jest oferowana jako „entry level”) to ciekawa hybryda standardowych rozwiązań oraz ulepszeń mających poprawić komfort strzelania, precyzję oraz szybkość obsługi manipulatorów. I właśnie M400 w wersji „z pudełka” jest bohaterem poniższej recenzji.

Anatomia grzechotnika

Karabinek dociera do szczęśliwego nabywcy w tekturowym pudle. W zestawie z bronią znajduje się żółta flaga bezpieczeństwa, jeden, trzydziestonabojowy, magazynek PMAG, instrukcja użytkownika oraz, typowa dla amerykańskich produktów, kłódka do zabezpieczania broni. W Polsce oczywiście zamiast przykuwać AR do kaloryfera należy go umieścić w sejfie, minimum klasy S1.

Pierwsze wrażenie autora było bardzo pozytywne. Broń, pomimo lufy o długości 406 mm, sprawia wrażenie niezwykle składnej i kompaktowej. To uczucie potęguje niskoprofilowe, wysmukłe łoże, w połowie długości zaopatrzone w otwory montażowe systemu MLOK. Taka konfiguracja robi wrażenie. Autorowi, przyzwyczajonemu do karabinków z masywnymi, militarnymi łożami z przykręconymi szynami montażowymi M400 wydał się śmiesznie filigranowy. Na łożu wygrawerowano laserowo logotyp broni, czyli grzechotnika wijącego się w kształcie nawiązującym do flagi USA (lub, co również prawdopodobne, flagi stanu Texas).

Łoże M400 z charakterystycznym logotypem

Komora zamkowa TREADa to klasyczny upper receiver oznaczony z lewej strony nazwą producenta i modelu broni. Po prawej stronie producent umieścił dosyłacz, deflektor łusek oraz zamykane klapka okno wyrzutowe łusek. Pod tym względem karabinek SIG Sauera ma wszystkie wojskowe gadżety tak lubiane przez fanklub AR-15.

Broń wyposażono w dosyłacz, deflektor łusek oraz klapkę zabezpieczającą okno wyrzutowe

W wersji podstawowej kupujący otrzyma też jednostronną rączkę przeładowania oraz szynę uniwersalną do montażu optyki na górnej powierzchni komory zamkowej (na łożu fabrycznie nie montuje się szyny, ale można ją dokupić i zamontować). Suwadło to klasyczne rozwiązanie stosowane w „czarnych karabinkach”. To co jednak zwróciło uwagę, po wyjęciu z fabrycznego kartonu, to jakość powłok oraz pokrycie dobrej jakości smarem (którego było w sam raz).

Komora spustowa jest nieco ciekawsza, gdyż kryje kilka patentów wprowadzonych przez SIG Sauera. Amerykański producent zdecydował się wyjść naprzeciw strzelcom modyfikującym swoją broń i w wariancie fabrycznym dodał kilka udogodnień. Po pierwsze jest to obustronny bezpiecznik o skoku 90 stopni. Z lewej strony dźwignia jest dłuższa, co pozwala na wygodne operowanie kciukiem, nawet w grubszych rękawicach (a te mogą się przydać podczas strzelania). Sam mechanizm pracuje bardzo dobrze. Pracując na bezpieczniku podczas dynamicznego strzelania zawsze można było na nim polegać. Pracował płynnie, z wyraźnie wyczuwalnym kliknięciem, pewnie zabezpieczając broń.

Komora spustowa z widocznym kurkiem

Zmianie na autorskie rozwiązanie uległ przycisk blokujący i zwalniający zamek. Popularna „paletka pingpongowa” wzbogaciła się o dodatkową powierzchnię umożliwiająca zablokowanie suwadła w tylnym położeniu. Gniazdo magazynka, oznakowane logotypem „SIG” zostało wykonane z małym fabrycznym lejkiem tak aby usprawnić wymianę magazynków. Obustronny zwalniacz został wykonany tak aby wygodnie z niego korzystać nawet w rękawicach.

Zwalniacz zamka (na górze) i przesunięty przycisk zwalniania magazynka (na dole)

SIG Sauer nie poskąpił również na kolbie i chwycie pistoletowym. Ta pierwsza to MOE SL-K Magpula, natomiast chwyt jest brandowany jako SIG Sauer. Został dobrze wyprofilowany, bez przeszkadzających przetłoczeń na palce.

Kolba Magpul MOE SL-K i chwyt pistoletowy SIG Sauer

Jednostopniowy mechanizm spustowy ma charakterystykę pracy standardowego spustu wojskowego (MILSPEC) stosowanego w karabinkach AR. Porównując z innymi modelami jest bardzo podobny pod względem oporu i drogi języka spustowego. To co go wyróżnia, to brak luzów i łatwy do wyczucia punkt przełamania, po którym następował strzał. Oczywiście przy wojskowym spuście trudno mówić o „snajperskich skupieniach” jednak powtarzalność pracy spustu bardzo poprawiała wyniki w tarczy.

Urządzenie wylotowe zastosowane m M400 TREAD

Oddając kilkaset strzałów trudno wypowiadać się o wytrzymałości lufy. To co jednak widać, sprawia dobre wrażenie. Grubościenna lufa wykonana ze stali nierdzewnej została wyposażona w gwint 1:8.  Przy intensywnym strzelaniu oczywiście akumulowała ciepło przekazując je na nisko profilowe łoże. To ostatnie z racji małej ilości otworów montażowych mocno nagrzewało się. Dlatego chcąc dużo strzelać warto zaopatrzyć się w dobre rękawice. Lufa jest zakończona charakterystycznym, trójdzielnym urządzeniem wylotowym, będącym drugim największym (prócz łoża) wyróżnikiem M400. Urządzenie dobrze spełniało swoją rolę redukując podrzut, natomiast jeszcze trudno nam ocenić jak sprawdzi się jako tłumik płomienia, gdyż nie strzelaliśmy w nocy. Odrębną kwestią pozostaje montaż moderatorów dźwięku innych niż fabryczne.

Genetyczna modułowość

To co wyróżnia wszystkie karabinki projektu AR to ogromna ilość akcesoriów do modyfikacji dostępnych na rynku. Lepsze, dwustopniowe spusty? Proszę bardzo. Wszelakiego typu kolby, chwyty pistoletowe i łoża? Są, dostępne w prawie każdym kształcie i kolorze. Jedyne co może powstrzymać entuzjastów tuningu to zasobność portfela, gdyż często „to nie są tanie rzeczy”…

M400 częściowo rozłożony 

Tu jednak pojawia się innowacyjność w podejściu SIG Sauera. Oczywiście każdy producent projektuje swoje karabinki tak aby były podatne na modyfikacje. SIG jednak posuwa się o krok dalej. Amerykański producent stworzył cały ekosystem. Gdzie M400 w fabrycznej konfiguracji może być jedynie platformą bazową.

Tak więc dostajemy solidny karabinek dla początkujących, który już w pakiecie podstawowym oferuje dużo udogodnień. Co jednak w przypadku gdy chcemy więcej? Treada dzięki całemu spektrum akcesoriów oferowanych przez SIG Sauera można dosyć łatwo przekształcić w konstrukcję wyczynową. Nowy dwustopniowy spust? Lekkie łoże? Chwyt przedni? Obustronna dźwignia przeładowania? Lepsze urządzenie wylotowe? To wszystko jest dostępne od ręki u producenta.

SIG Sauer przywiązuje wiele uwagi do wykończenia detali

Oczywiście akcesoria do innych czarnych karabinków są również dostępne, powstała przecież cała galaktyka producentów wyczynowych komponentów. Jednak to SIG Sauer jako jeden z niewielu oferuje pełen komplet ubranek dla naszej lalki Barbie. Co warto ponownie podkreślić M400 Thread to podstawowy karabinek dla początkujących strzelców. Pomimo to można go podrasować fabrycznymi komponentami tak aby sprawdził się np. podczas amatorskich zawodów wyższej klasy. I tu trzeba SIGa pochwalić: sprzedają karabinek, który dorasta i rozwija się razem ze strzelcem.

Wrażenia ze strzelania

Dysponując karabinkiem przez czas dłuższy niż tylko dwutygodniowy okres wypożyczenia, mogliśmy się nieco poznać… I polubić. Pierwsze wrażenie po wyjęciu z pudełka na strzelnicy wręcz się potęguje. To bardzo składna i lekka (3,2 kg) broń. Dużo dobrego robi kolba SL-K. Zakres regulacji jest wystarczający nawet dla prawie dwumetrowego dryblasa, jakim jest autor. Również podparcie policzka jest zadowalające. Również fabryczny chwyt pistoletowy robi robotę. Pozwala na pewne trzymanie zarówno gołą dłonią jak i w grubych rękawicach. Pozbawiony jest przetłoczeń powodujących dyskomfort przy dłuższym strzelaniu. Trzymając broń gotową do strzału większość strzelców bez problemu dosięgnie do zwalniacza magazynka i bezpiecznika nie zdejmując dłoni z chwytu.

M400 THREAD daje się polubić

Jako, że testowany M400 ma lufę o długości 16 cali, został na nim posadowiony celownik Schmidt & Bender Exos o zakresie powiększeń 1-8×24. Szyna montażowa na komorze zamkowej okazała się być odpowiedniej długości do posadowienia jednoczęściowego montażu, jednak pozostało subiektywne odczucie, że mogłaby być nieco dłuższa, tak aby umieścić optykę nieco dalej od oka strzelca. Jednak należy pamiętać, że luneta biegowa to jeden z większych przyrządów, które goszczą na tego typu karabinkach. Sam montaż okazał się być trochę za niski, jednak pozwalał na szybkie odnalezienie znaku celowniczego (tu pokazały się zalety kolby).

Samo strzelanie było typowe dla karabinków AR zasilanych amunicją pośrednią. Czyli minimalny odrzut i płaski tor lotu kuli. Jednym słowem sama przyjemność. Mając do dyspozycji oś o maksymalnej długości około 140 m ostrzeliwałem cele reaktywne. Nawet w niewygodnych pozycjach strzeleckich i w ruchu trafienie niewielkich celów reaktywnych nie było specjalnym problemem.

Niska masa karabinka procentowała zwłaszcza przy dłuższej zabawie. Gdy strzelec jest zmęczony, a głód tlenowy daje się we znaki, lekki karabinek wybacza więcej niż ciężki kombajn wyposażony w gadżety godne wojsk specjalnych. Oczywiście w kość dawało łoże. Nagrzewało się szybko do dosyć wysokiej temperatury, co powodowało konieczność zakładania rękawiczek. Jednak to karabinek dla początkujących, a producent przygotował inny model łoża (jeszcze lżejsze i bardziej wentylowane) bardziej dostosowane do strzelania wyczynowego.

Osobom mającym już opanowany manual AR chwilę zajmie przystosowanie się do zmienionej dźwignia zatrzymywania i zwalniania suwadła. Jej konstrukcja pozwala robić to łatwiej niż w oryginalnej konstrukcji, jednak jej ergonomia jest inna od typowych nakładek. Ale, raz jeszcze, tu udogodnienie dostajemy w wersji podstawowej prosto z pudełka.

Praca spustu nie odbiega znacząco od urządzeń innych producentów wykonanych w standardzie MILSPEC. Jednooporowa, dosyć krótka droga języka spustowego w połączeniu z dosyć pokaźną siłą potrzebną do przełamania wymaga nieco treningu. Dla bardziej wymagających strzelców SIG Sauer przygotował precyzyjny mechanizm spustowy (który można dokupić w ramach ekosystemu akcesoriów fabrycznych).

Fabrycznie montowany jest jednooporowy spust klasy MILSPEC

Na koniec pozostawiam bezpieczeństwo. Tu czułem się bardzo pewnie. Wszystkie testowane magazynki (zarówno polimerowe, jak i aluminiowe) podawały amunicję bez zacięć. Broń odpalała bez problemu zarówno tanią, jak i drogą amunicję. Niezależnie od producenta nie było ani jednej nie zbitej spłonki. Strzelając dynamicznie dużo pracowałem na bezpieczniku. Manipulator działał świetnie, z wyraźnym klikiem sygnalizującym zabezpieczenie broni. Skrzydełko było wyraźne wyczuwalnie i łatwe do przestawienia nawet w grubej rękawicy.

Czy warto kupić M400 TREAD?

Tak się szczęśliwie składa, że karabinek SIG Sauera jest pierwszym AR, który na dłużej zagościł w moim sejfie. Dlatego mogłem spojrzeć na niego z perspektywy strzelca, który jeszcze nie został „skażony” przyzwyczajeniem do wyczynowego sprzętu o wyśrubowanych parametrach.

Czy warto kupić M400 jako pierwszy karabinek typu AR? Moim zdaniem zdecydowanie tak! / Zdjęcia: Tadeusz Jakliński, Jakub Link-Lenczowski

Jako karabinek „entry level” M400 TREAD wyróżnia się nieco wyższą ceną. Jednak wydaje mi się, że w zamian SIG Sauer oferuje więcej niż typową broń dla początkujących. M400 to konstrukcja, która oferuje całkiem sporo już w fabrycznej konfiguracji. Co więcej będzie dojrzewać wraz ze strzelcem. Aby przygotować ją do nieco bardziej wyczynowego strzelania wystarczy kilka akcesoriów dostępnych w portfolio producenta. Osobiście planuję wymienić spust, dodać obustronną rączkę przeładowania i przedni chwyt. W takiej konfiguracji TREAD najprawdopodobniej będzie spełniał moje oczekiwania przez wiele lat, skutecznie konkurując z konstrukcjami z wyższej półki.

Kupno własnej broni to bardzo osobista decyzja. Ma być ona dopasowana do naszej anatomii, stylu strzelania i ma się podobać. Wszak strzelanie to wielka radość. Co do M400 TREAD, można powiedzieć jedno. To kawał solidnego AR ze sporym potencjałem rozbudowy.

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.

Dodaj komentarz

X