Pomysł na zestaw do konwersji broni krótkiej w karabinek do amunicji pistoletowej przyszedł z Izraela. Jak zwykle chodziło o ominięcie lokalnych ograniczeń prawnych. Izraelskie przepisy zabraniały pracownikom ochrony posiadania broni długiej i pistoletów maszynowych. Ludzka pomysłowość nie zna jednak granic, a sposobem obejścia zakazu było stworzenie szkieletu z kolbą, do którego można było szybko dołączyć pistolet samopowtarzalny. Taki zestaw konwersyjny pozwalał przekształcić broń krótką w odpowiednik karabinka do amunicji pistoletowej o większej celności i zasięgu skutecznego ognia. A jednocześnie nie naruszało to surowego lokalnego ustawodawstwa.
Idea przetrwała i zyskała popularność nie tylko w Izraelu, ale także Stanach Zjednoczonych i Europie. W wielu państwach Starego Kontynentu pracownicy ochrony mają licencję pozwalające im na przemieszczanie się z bronią między sąsiednimi krajami. W jednych z nich mogą mieć tylko broń krótką, w innych prawo pozwala im na podobne konwersje. Na granicy wpinają więc swoje służbowe konstrukcje w egzoszkielety.
Szkielety z kolbą – obok broni zaprojektowanej specjalnie do tego celu – są też popularne do dynamicznych strzelań sportowych z karabinków na amunicję pistoletową określanych mianem PCC (Pistol Calibre Carbine). Egzoszkielety są popularne do sportu tam, gdzie liczba wydawanych pozwoleń na broń jest ograniczona. A zatem strzelec mający tylko broń krótką może wpiąć ją do takiego korpusu i zyskać możliwość rywalizacji w innej klasie sprzętowej.
Dodatkowo sam egzoszkielet nie jest traktowany jako broń. To po prostu odpowiednio ukształtowane opakowanie z tworzywa sztucznego lub z tworzywa i aluminium. Korpusu nie trzeba nigdzie rejestrować, nie zawiera żadnych istotnych części broni, w większości państw jego posiadanie nie podlega żadnym ograniczeniom.
Krótka kontra długa
Osoby strzelające – nawet rekreacyjnie i sporadycznie – doskonale wiedzą, że z broni długiej wyposażonej w kolbę opieraną o ramię, łatwiej, przyjemniej i skutecznej razi się cel. Karabin, karabinek, pistolet maszynowy bądź strzelba mają kontakt z ciałem strzelca w trzech-czterech punktach. Broń ujmuje się w dwie dłonie każda w innym miejscu, kolba spoczywa w dołku strzeleckim w zagłębieniu obojczyka, a dodatkowo – choć nie zawsze – policzek jest dociśnięty do baki. Konstrukcja strzelecka zachowuje w ten sposób stabilność niezależnie od tego, czy strzelec stoi, siedzi czy klęczy. Dzięki temu łatwiej nią operować, zwłaszcza w stresie lub innych niekorzystnych okolicznościach.
Z bronią krótką – pistoletem lub rewolwerem – sprawa ma się zupełnie inaczej. Dłonie strzelca złączone na chwycie stanowią w jedyny punkt podparcia. W przypadku nowoczesnych postaw jedna pcha, a druga przyciąga konstrukcję strzelecką o masie od kilkuset gramów do nawet ponad kilograma. To destabilizuje pozycję i – w porównaniu z bronią długą – znacznie utrudnia strzelanie. Trudniej nauczyć się trafiać w cel, wymaga to nie tylko umiejętności, ale i odpowiedniego przygotowania fizycznego. Trening zabiera znacznie więcej czasu i nie zawsze przynosi spodziewane efekty.
Z drugiej jednak strony karabiny czy karabinki – nawet te najmniejsze, nie mogą konkurować z bronią krótką wymiarami i masą. Im są mniejsze i lżejsze, tym lepiej. Właśnie dlatego wraz z rozwojem najróżniejszych konstrukcji strzeleckich szukano kompromisu pomiędzy stabilnością długiej broni, a wymiarami krótkiej.
Obudowany polimerowo-aluminiowym egzoszkieletem pistolet samopowtarzalny pozwala zwiększyć precyzję ognia, a przez to wykorzystać maksymalny dystans, na jakim skuteczny jest nabój pistoletowy. Nie wymaga przy tym dużych nakładów finansowych, ani dodatkowego przeszkolenia. Strzelec używa przecież tej samej broni, którą ma przy sobie na co dzień, z którą ćwiczy i do której ma amunicję, magazynki czy wyposażenie – choćby kamizelkę czy ładownice.
Egzoszkielety jak Micro Roni sprawdzą się też tam, gdzie obywatel może bronić życia swojego i najbliższych. Nie jest to optymalny sposób na skryte przenoszenie broni, ale do obrony miru domowego, przedsiębiorstwa czy samochodu sprawdzi się idealnie. Po wyposażeniu w latarkę i celownik kolimatorowy można uzyskać namiastkę karabinka, z którego strzela się celniej i skuteczniej niż z pistoletu. Dodatkowo jest wciąż zasilany jest amunicją o niewielkiej zdolności do penetracji przeszkód, więc zmniejsza się ryzyko postrzelania osób przypadkowych.
Trochę historii
Ludzkość z chwilą wprowadzenia do uzbrojenia broni krótkiej próbowała połączyć ogień z wodą, czyli wprowadzić do niej dostawne kolby. Miało to zwiększyć uniwersalność konstrukcji. Tam, gdzie potrzebne były niewielkie wymiary i masa stosowano sam pistolet lub rewolwer. Gdy w grę wchodziło zwiększenie jej zasięgu i celności dodawano do niej kolbę, która pełniła też rolę kabury lub futerału. Tym samym użytkownicy mieli do dyspozycji broń do ochrony osobistej, w zasadzie tożsamą ze współczesnymi konstrukcjami klasy PDW (Personal Defence Weapon), dostosowaną do prowadzenia ognia na różnych dystansach.
Na długo przed I wojną światową wprowadzano dostawne kolby najpierw do rewolwerów, później do pistoletów samopowtarzalnych. Ikonicznymi przykładami są Mauser C96 czy Luger artyleryjski. W obu przypadkach, aby zminimalizować liczbę przenoszonych przez użytkownika elementów, wykorzystywano drewnianą kolbę jednocześnie jako kaburę. Podobnie było w przypadku belgijskiego pistoletu Browninga HP, a nawet polskiego wz. 35 Vis.
Pomysł powrócił w kilka dekad później, kiedy popularne stały się pistolety automatyczne, jak radziecki Stieczkin (APS), dostosowany do strzelania także ogniem seryjnym. Te modele – toporne, duże i ciężkie ze względu na połączenie drewnianej kabury z kolbą – zniknęły. Ostatnim przedstawicielem był niemiecki H&K VP70M z kolbą polimerową wyposażoną w przełącznik rodzaju ognia.
Oddały one miejsce takim jak konstrukcjom Beretta M93R, do których opracowano składane kolby metalowe. To był drugi popularny kierunek rozwoju. Wraz z popularnością Glocka do tego modelu pojawiło się wiele polimerowych kolb, nawet z regulowaną stopką, które można było dołączyć do broni.
Wszystkie te konstrukcje łączyło jedno: nie należały do najbardziej ergonomicznych. Sytuacja zmieniła się, gdy zaczęły powstawać zestawy do konwersji pistoletów na karabinki. Początkowo były to drogie modele rekreacyjne, najczęściej do konstrukcji do amunicji bocznego zapłonu. Później opracowano modele dostosowane do najbardziej popularnych w Stanach konstrukcji: M1911 i Glocka. Wykorzystywano w nich szkielet pistoletu, dołączając go do rozbudowanego szkieletu z zamkiem, długą lufą i kolbą. W grę wchodziły też amerykańskie uwarunkowania prawne – broń z kolbą o lufie krótszej od 406 mm/16 cali musiała być dodatkowo zarejestrowana jako karabinek krótkolufowy (Short Barrel Rifle, SBR) i opodatkowana. Przez lata w takich zestawach konwersyjnych specjalizowało się amerykańskie przedsiębiorstwo MechTech Systems założone w 1997.
Kolejnym etapem rozwoju były właśnie proste i tanie egzoszkielety. Charakteryzuje je szybkie mocowania broni krótkiej w szkielecie. Czasami wymaga jedynie wsunięcia podlufowej szyny pistoletu w odpowiednie wycięcie i dołożenia powiększonego napinacza. Zatrzaśnięcie broni krótkiej egzoszkielecie daje jej funkcjonalność karabinka lub pistoletu maszynowego bez jakichkolwiek ingerencji w konstrukcję. Pozwala to – zwłaszcza obecnie, kiedy szkielety wykonywane są z tworzyw sztucznych, zapewniających odpowiednią sztywność i trwałość – na zachowanie niewielkich rozmiarów i relatywnie niskiej masy.
Praprzodkiem dzisiejszych egzoszkieletów były pistolety samopowtarzalne z dostawnymi kolbami, jak widoczny na zdjęciu 9-mm Mauser C96 wz. 1916 (tzw. czerwona dziewiątka) z czasów I wojny światowej / Zdjęcie: M62
CAA Tactical
Przedsiębiorstwo (czy w zasadzie marka) Command Arms (and) Accessories, obecnie znane jako CAA Tactical, zostało założone w 2004 w Izraelu. Specjalizuje się w produkcji akcesoriów do broni z tworzywa sztucznego. Przedsiębiorstwo zaczynało od wytwarzania od kolb, chwytów pistoletowych i przednich, później do oferty wprowadzono też manipulatory, magazynki, obsady, ładownice i inne dodatki. Obecnie w ramach spółki RWS wprowadzane są silnie zmodyfikowane karabinki kałasznikowa nazwane AK Alfa. Głównym rynkiem zbytu, na którym sprzedawane jest 75% produkcji CAA Tactical są Stany Zjednoczone, drugim – co ciekawe – stały się Filipiny.
Mózgiem przedsięwzięcia jest Mosze Oz, który 19 lat służył w izraelskich jednostkach specjalnych – policyjnych i wojskowych. Opracował i opatentował większość rozwiązań, o które prosili komandosi i funkcjonariusze, w tym egzoszkielet Roni (patent złożony w październiku 2009, przyznany w listopadzie 2012), którego nazwa oznacza po hebrajsku mniej więcej radocha. Stworzył też szereg kolb do broni z podporami, a także znany chwyt przedni z mikrodwójnogiem ukrytym w jego trzonie (patent z 2009).
Zatrudniający blisko sto osób zakład produkcyjny CAA Tactical mieści się w 53-tysięcznym izraelskim mieście Kirjat Gat na pustyni Negew. Miejscowość założono w 1954, a największy przyrost ludności nastąpił w latach 1990., kiedy osiedliło się tam wielu przybyszy z dawnego Związku Radzieckiego. Do rozwoju przemysłu przyczyniło się utworzenie strefy ekonomicznej Rabin we wschodniej części Kirjat Gat i doprowadzenie obok miasta na początku XXI wieku trans-izraelskiej autostrady numer 6.
Nie wchodząc w skomplikowaną strukturę własnościową, można napisać, że obecnie właścicielami CAA są bracia: Mosze i Eldad Oz. Mają oni większościowe lub częściowe udziały w szeregu spółek w Izraelu (Tactical Arms, CAA Industries, Hartman Optics) i Stanach Zjednoczonych (EMA Tactical i Russian Weapons Co./RWC). Marka przeżywała rozmaite wzloty i upadki na amerykańskim rynku, co wynikało z kilku lat współpracy z Craigiem Fisherem (właściciel First Samco Inc./FSI i Fobus), zakończonej rozstaniem w latach 2009-2011. Od 2011 wszystkie udziały w CAA Tactical należą tylko do spółek braci Oz.
Spółka blisko współpracuje z przedsiębiorstwem Wide View Optics/Hartman Optics założonym przez Michaela (Mickey) Hartmana, weterana izraelskich sił zbrojnych, instruktora odpowiedzialnego za system szkolenia strzeleckiego Cahalu. Hartman jest współtwórcą celownika kolimatorowego MH1 (patent złożony w sierpniu 2015, przyznany w marcu 2017) i od marca 2014 prezesem CAA USA.
Przodek PTP v.01
W styczniu 2009 na amerykańskich targach SHOT Show, które po raz ostatni odbywały się w Orlando na Florydzie, zaprezentowano wykonany na drukarce addytywnej model egzoszkieletu do pistoletu Glock 17. Wykonała go spółka Action Items z Izraela (część Lahav Innovision), współprojektująca rozmaite komponenty broni dla Command Arms Accessories. Wykonany w większości z tworzywa sztucznego model nazwano roboczo PTP v.01, co było skrótem od Pistol Tactical Product.
Był to polimerowy korpus z umieszczoną na grzbiecie szyną montażową do celowników optoelektronicznych, wysuwaną kolbą o regulowanej długości położenia stopki i przestawną rękojeścią przeładowania. Do środka można było wpiąć pistolet samopowtarzalny G17, co wymagało jednak rozkręcenia całego szkieletu. Jak informowali przedstawiciele producenta, powstał na zlecenie izraelskich pracowników ochrony strzegących lotnisk. Miał pozwolić im na prowadzenie ognia na dalekie dystanse, a jednocześnie ominąć lokalne prawo, które nie pozwalało im na posiadanie broni długiej.
Wcześniej do Glocków wymyślono wiele podobnych dodatków – w postaci dostawnych kolb, systemów montażowych umożliwiających ich podwieszanie pod lufą – ale ten wzbudził duże poruszenie i zainteresowanie. Nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale też w Europie.
Zaprezentowany na SHOT Show w 2009 przodek obecnych egzoszkieletów PTP v.01 (Pistol Tactical Product). Jeszcze w tym samym roku ujawniono dopracowany model CAA Roni pierwszej generacji / Zdjęcie: Remigiusz Wilk
Pokazane na wojskowych targach DSEi w 2009 prototypy egzoszkieletu Roni w odmianie standardowej i dla pistoletu z zamocowanym tłumikiem dźwięku. W tym drugim przypadku do korpusu podłączono worek na łuski / Zdjęcie: Remigiusz Wilk
Premiera Roni G1
W kilka miesięcy później, pierwszy raz na wojskowych targach DSEi w Londynie CAA pokazała już prototyp egzoszkieletu nazwany Roni G1 (Izraelczycy określali go też mianem Pistol-Rifle Kit, czyli zestawu pistolet-karabinek). Wykonano go z tworzywa sztucznego z elementami wzmacniającymi ze stopu aluminium. Roni G1 wyposażono w długą 240-mm szynę montażową Picatinny na grzbiecie i dwie kolejne, krótsze po obu stronach korpusu w przedniej części. Egzoszkielet wyposażono też w składany chwyt przedni. Obraz nowoczesnej konstrukcji przypominającej kształtem pistolet maszynowy dopełniała atrapa urządzenia wylotowego, którą można było zdemontować w przypadku, gdy pistolet używany był z tłumikiem dźwięku (o średnicy do 35,5 mm). Co ciekawe, Izraelczycy pomyśleli też w prototypie o możliwości zamocowania do egzoszkieletu pojemnika – elastycznego worka, do którego wpadają łuski po strzale.
W porównaniu ze skręcanym modelem PTP v.01 pokazanym wcześniej na SHOT Show postęp był znaczny. W Roni G1 wystarczyło odchylić umocowaną na zawiasie część korpusu, aby włożyć do środka wybrany pistolet w odpowiednio wytłoczoną przestrzeń. Również kwestię napinania broni rozwiązano w bardzo prosty sposób. Na tylną część zamka wystarczyło nałożyć odpowiednią nakładkę, która pełniła rolę rękojeści przeładowania. Kolejnym etapem montażu było zamknięcie odchylonej pokrywy i dosunięcie obsady kolby, która pełniła też rolę zatrzasku. I to wszystko, egzoszkielet był gotowy do działania. Podobnie jak PTP, Roni G1 także wyposażono w wysuwaną kolbę, zaopatrzoną dodatkowo w podnoszoną poduszkę policzkową. Dodatkowo na tylnej ściance stopki znalazła się obejma-ładownica dla magazynka G17.
Na targach prezentowano egzoszkielet dostosowany do G17, ale Izraelczycy informowali wówczas, że zamierzają też dostosować korpus do innych modeli Glocka (G17-19, G21-22, G31-32) a także pistoletów SIG Sauer 220/226/228/229, Sprinfield XD i H&K USP. Roni G1 miał być dostępny na rynku pod koniec 2009. Masa prototypu wykonanego niemal w całości z tworzywa sztucznego wynosiła 900 g. Długość całkowita Roni G1 z kolbą rozłożoną/złożoną to odpowiednio 550/450 mm.
Rysunek egzoszkieletu z amerykańskiego patentu, którego autorem jest Mosze Oz / Rysunek: USPTO
Opatentowanym sekretem Roni jest rozwiązanie rękojeści napinania, umieszczanej na zamku pistoletu / Rysunek: USPTO
Wysyp egzoszkieletów
Debiut CAA Roni G1 spowodował, że także i inni producenci zainteresowali się szkieletami do broni krótkiej. Prawdziwy wysyp podobnych konstrukcji nastąpił w 2010. Na targach IWA w Norymberdze pokazano egzoszkielety niemieckiego HERA Arms. Niemcy wprowadzili dwa zestawy zamieniające pistolety samopowtarzalne w karabinki do amunicji pistoletowej: CPE (Carabine Pistol Extension) do M1911A1 (spełniających amerykańską specyfikację wojskową) i GCC (Glock Carabine Conversion) do G17/19. Później w poprawionej odmianie nadano im nazwę, pod którą sprzedawane są obecnie: HERA Triarii (od trzeciorzędowców, czyli najbardziej zaprawionych w bojach weteranów rzymskich legionów).
Także w 2010 na IWA izraelskie przedsiębiorstwo FAB Defense, także specjalizujące się w wytwarzaniu akcesoriów do broni strzeleckiej zaprezentowało swój egzoszkiet K.P.O.S. Podobne zestawy pojawiły się także później w ofertach innych producentów, jak IMI Defence Kidon.
Pojawienie się na rynku egzoszkieletu CAA Roni w 2009 spowodowało, że w rok później inni producenci pokazali podobne rozwiązania, na zdjęciu model HERA Arms Triarii z 2010 / Zdjęcie: Remigiusz Wilk
Pierwszy zestaw do konwersji FAB Defense nazwany K.P.O.S pokazany na targach IWA w 2010 / Zdjęcie: Remigiusz Wilk
Micro Roni
Egzoszkielet CAA Tactical Micro Roni zadebiutował na początku 2016. Jest obecnie najtańszym i najmniejszym z dostępnych na rynku zestawów do konwersji pistoletów Glock 17 i 19. Po sukcesie poprzednika – większego i dość drogiego modelu Roni, który obecnie oferowany jest już w dopracowanej wersji drugiej generacji, projektanci z Izraela opracowali odmianę lżejszą, mniejszą i bardziej poręczną. Obecnie na rynku oferowana jest już trzecia generacja Micro Roni, na SHOT Show zapowiedziano czwartą. Różnice są mniej lub bardziej kosmetyczne, choć poprawiają funkcjonalność broni.
Egzoszkielet Micro Roni wykonano niemal w całości z tworzywa sztucznego. Wyjątek stanowią stalowe i aluminiowe łączniki, osłona lufy, śruby, osie zawiasów, obudowa lufy oraz gumowa stopka. Ważna uwaga, Micro Roni G3 dostosowano tylko do Glocków generacji 3 i 4. Nie można w nim mocować najstarszych modeli, ani pistoletów najnowszej piątej generacji. Nie można też umieszczać w środku pistoletów w odmianie C, czyli wyposażonych w zintegrowany kompensator odrzutu i podrzutu (z wycięciami na górnej, przedniej części zamka). Dopiero Micro Roni G4, zapowiadane w bieżącym roku, ma być dostosowane do pistoletów Glock piątej generacji.
Micro Roni występuje w dwóch podstawowych wariantach, pierwszy dostosowano do pistoletów Glock 17, 22 i 31, drugi do modeli G19, G23 i G32, odpowiednio do amunicji 9 mm x 19, 10 mm x 22/.40 S&W i 9 mm x 22/.357 SIG. Odróżnia je tylko jeden drobny szczegół konstrukcyjny – w pierwszym przypadku aluminiowa osłona lufy jest nieznacznie dłuższa. Przy czym kompaktowy pistolet da się zamocować także w wariancie przeznaczonym dla broni pełnowymiarowej.
Egzoszkielet wyposażony jest w szybkozłącze QD do jednopunktowego pasa nośnego, umieszczone tuż przy zawiasie kolby. Podobnie jak wszystkie podobne konstrukcje ma trzy uniwersalne szyny montażowe standardu Picatinny. Główna mieści się na grzbiecie i służy do montażu przyrządów celowniczych: mechanicznych stałych lub składanych (zapasowych) lub optoelektronicznych. Dwie pozostałe krótkie szyny umieszczone z prawej i lewej strony są przeznaczone do montażu latarek, laserowych wskaźników celu i innych dodatków.
Szyny można łatwo zdemontować. Co ciekawe, między testowanymi egzemplarzami były tutaj spore różnice. W modelu oliwkowym wkręty mocujące szyny były osadzone bezpośrednio w korpusie z tworzywa sztucznego. Nie należy ich demontować zbyt często, ze względu na trwałość gwintów. Jednak w przesłanym do testu z Polski egzemplarzu zamiast wkrętów zastosowano śruby wkręcane w metalowe gniazda osadzone w egzoszkielecie. W tym przypadku ich trwałość będzie zdecydowanie wyższa.
Micro Roni G3 oferowane jest w kilku odmianach kolorystycznych, w tym czarnej, zielonej, piaskowej i białej. Egzoszkielet generacji czwartej zapowiadany jest też w odmianach różowej i szarej.
Porównanie wielkości testowanych egzoszkieletów: powyżej dwa Micro Roni G3 w odmiennych wariantach, poniżej Roni G2-9. Pełnowymiarowy model nie jest o wiele dłuższy kiedy kolby są rozłożone
Różnice w gabarytach obu zestawów do konwersji stają się jednak wyraźnie widoczne, gdy kolba Micro Roni G3 zostaje złożona
Porównanie dwóch wariantów kolorystycznych Micro Roni G3 – piaskowego i czarnego. Ten pierwszy został wyposażony w skośne łoże, ten drugi w pionowy chwyt przedni
Z kolbą lub bez
Podstawowa i najbardziej funkcjonalna odmiana Micro Roni ma prostą, pozbawioną możliwości regulacji długości, wykonaną z tworzywa sztucznego kolbę, składaną na prawa stronę szkieletu.
Ale kolba nie jest standardowym wyposażeniem egzoszkieletu. CAA Tactical sprzedaje też modele jej pozbawione lub wyposażone w obejmę na przedramię. Opracowano je ze względu na uwarunkowania prawne w Stanach Zjednoczonych, na największym światowym rynku broni strzeleckiej. Amerykańskie prawo specyficznie definiuje pistolet, karabin i karabin krótkolufowy. Jeżeli broń ma lufę krótszą od 406 mm/16 cali i chwyt pistoletowy, ale pozbawiona jest kolby to zaliczana jest do kategorii pistoletów. I to niezależnie czy strzela nabojem pistoletowym, pośrednim lub karabinowym. Jeżeli ma lufę krótszą i kolbę, to wpada do kategorii karabinów krótkolufowych, objętych obowiązkową rejestracją i wyższym podatkiem od ich użytkowania.
Odmiana pozbawiona kolby jest przeznaczona do strzelania z użyciem elastycznego pasa. Strzelec zamiast przyciągać broń do siebie, niejako wypycha ją do granic rozciągnięcia pasa nośnego, w ten sposób przeciwdziałając odrzutowi. Z kolei mocowana w miejscu kolby obejma na przedramię, z wyglądu przypominająca kulę dla osób niepełnosprawnych, w myśl amerykańskich przepisów nie jest traktowana jako kolba.
Micro Roni po zdemontowaniu kolby i zamocowaniu w to miejsce zaślepki jest zgodny z amerykańskim prawem i nie trzeba go rejestrować jako krótkolufowy karabinek
Manipulatory
Egzoszkielet Micro Roni jest częściowo dostosowany do strzelców lewo i praworęcznych. Częściowo, bowiem przycisk dźwigni zrzutu zamka, zablokowanego w tylnym położeniu po opróżnieniu magazynka, znajduje się tylko po lewej stronie. Czyli pod kciukiem, jeśli strzelec używa prawej dłoni jako silnej.
Przycisk ten pełni dwie funkcję: pozwala zwolnić zamek po załadowaniu nowego magazynka, ale też wymusza jego zablokowanie w tylnym położeniu, gdy chce tego użytkownik i jednocześnie odciągnie rękojeść napinania. W dostarczonym redakcji do testów modelu Micro Roni całość działa poprawnie, ale w moim prywatnym modelu już nie. Przycisk jest zbyt ciasno osadzony, przez co po zrzuceniu za jego pomocą zamka nie wraca do pierwotnego położenia. W efekcie po wystrzeleniu kolejnego magazynka zamek nie blokuje się z tyłu, bo dźwignia jest cały czas wciśnięta i zatrzask nie działa.
Nie wiem, czy to jedynie wada pojedynczego egzemplarza, czy też można mieć zastrzeżenia co do kontroli jakości izraelskiego producenta. Jednak użytkowników narzekających na to rozwiązanie musiało być więcej, bo zapowiadanym na 2018 modelu Micro Roni G4 korpus egzoszkieletu wycięto z lewej strony, umożliwiając strzelcowi dostęp do oryginalnego zatrzasku zamka Glocka. Z drugiej strony może po prostu chodzić o kwestie przyzwyczajenia.
Pozostałe manipulatory: rękojeść przeładowania i dodatkowy bezpiecznik, umieszczono symetrycznie po obu stronach. Ten ostatni pomysł jest dość kontrowersyjny. Dodatkowe zabezpieczanie pistoletu Glock, który w ogóle nie jest wyposażony w zewnętrzne bezpieczniki nastawne, wydaje się przesadą. Zwłaszcza, że rozwiązanie zastosowane w Micro Roni to jedynie klapka osłaniająca język spustowy i uniemożliwiająca dostęp do niego. Na szczęście można ją łatwo usunąć lub po prostu przykleić, aby nie zadziałała w najmniej odpowiednim momencie.
Dobrze widoczne rozmieszczenie manipulatorów, jak też zatrzasku kolby na korpusie. Rolę bezpiecznika pełni płetwa zasłaniająca kabłąk i nie pozwalająca na dostęp do języka spustowego
Duży suwak pełniący na korpusie Micro Roni rolę zatrzasku zamka, zwalniający go z tylnego położenia. Niestety w tym egzemplarzu blokował się w dolnej pozycji
W środku chwytu przedniego można umieścić zapasowy magazynek Glocka. Po pewnym treningu takie rozwiązanie zaczyna się sprawdzać. Na zdjęciu zasuwka bezpiecznika w dolnym położeniu
Akcesoria
CAA Tactical przygotował cały zestaw dodatków do Micro Roni, zaliczają się do nich składane przyrządy celownicze wykonane z tworzywa sztucznego, latarka i opory dla kciuka, które znakomicie ułatwiają prowadzenie broni. Te ostatnie to prościutkie skośne elementy z tworzywa, o dosyć agresywnej fakturze. Dzięki temu dłoń – w rękawicy czy bez – nie ślizga się po nich.
Oferowana przez producenta latarka jest mikroskopijnym urządzonkiem o mocy 500 lumenów zasilanym jedną baterią CR123. Mieści się w specjalnym gnieździe poniżej lufy pistoletu, a po zamontowaniu nie zmienia w żaden sposób sylwetki egzoszkieletu. Latarka ma wprawdzie tylko jeden wyłącznik, ale ze względu na różne możliwości montażu mogą jej używać strzelcy zarówno prawo-, jak i leworęczni. W 2018 wprowadzono też umieszczany w tym samym podlufowym kanale laserowy wskaźnik celu.
Starsze generacje Micro Roni wyposażone były w okrągłą atrapę urządzenia wylotowego, zapowiadana wersja G4 ma trójkątny wylot. Można na nim osadzić i zablokować za pomocą zatrzasku urządzenie wylotowe z bocznymi szczelinami upływowymi gazów. Jest to jednocześnie akcesorium do walki wręcz lub wybijania szyb, w części wylotowej najeżone wieloma ostrymi, trójkątnymi końcówkami. Zrobiono to celowo, bo niektórzy użytkownicy policyjni prosili o nadanie broni bardziej agresywnego wyglądu, lepiej oddziałującego psychologicznie na osoby znajdujące się po drugiej stronie lufy.
Oznaczenia na atrapie urządzenia wylotowego Micro Roni, informujące do których modelów pasuje. Zewnętrznie egzoszkielety są identyczne, ale ten aluminiowy element ma odmienną długość wewnątrz, aby dystans między nim a krótszym lub dłuższym Glockiem był właściwy
Gniazdo na latarkę lub wskaźnik pod atrapą urządzenia wylotowego w Micro Roni zasłania zaślepka z tworzywa sztucznego. Oferowane oświetlenie jest miniaturowe, ale ma jasność 500 lm
Boczne uniwersalne szyny montażowe można odkręcić, warto zwrócić jednak uwagę, że w niektórych wariantach Micro Roni są one mocowane bezpośrednio w polimerowym korpusie
Montaż Glocka
Zamocowanie Glocka w egzoszkielecie jest łatwe i szybkie. Wprawnemu użytkownikowi może zająć nawet mniej niż minutę. Pierwszy krok stanowi umieszczenie na tylnej części zamka pistoletu chronionej patentem nakładki będącą obustronną dźwignią napinającą. Nie potrzeba do tego żadnych narzędzi. Nakładka wykonana z tworzywa trzyma się na wcisk na tylnej części zamka pistoletu, na której wykonano nacięcia ułatwiające normalnie przeładowanie.
Co istotne nie trzeba przy tym demontować celownika. Choć warto zauważyć, że po zamontowaniu nakładki znika on i staje się bezużyteczny. Z tego powodu nie można mieć nakładki na stałe zamocowanej na swoim Glocku, co jeszcze bardziej przyśpieszałoby montaż broni w egzoszkielecie.
Pistolet wraz z rękojeścią napinania umieszcza się następnie wewnątrz otwartego egzoszkieletu. Micro Roni ma w tylnej, dolnej części klapkę, umieszczoną tuż przed obsadą kolby. Po umieszczeniu w środku pistoletu należy go przemieścić do przodu, aż zaskoczy zatrzask przytrzymujący broń za podlufową szynę montażową. Ostatni krok to zatrzaśnięcie klapki i zabezpieczenie jej przez przesunięcie w stronę chwytu broni.
Po prawidłowym wykonaniu tych czynności Micro Roni jest gotowy do użycia. Glock trzyma się wewnątrz szkieletu pewnie, choć można go – używając nieco więcej siły – nieznacznie poruszyć. Egzoszkielet wykonano z tworzywa sztucznego, a zatem jest nieco elastyczny.
CAA Tactical zapowiedziało na tegorocznym SHOT Show, że uprościło konstrukcję zestawu. W Micro Roni czwartej generacji pistolet będzie wpinany w nakładkę będącą integralną częścią egzoszkieletu. Nie trzeba będzie umieszczać na jego zamku dodatkowego elementu, ale po prostu w odpowiedni sposób włożyć go do środka. Jak twierdzi producent, podczas testów rekordzista był w stanie zamocować Glocka wewnątrz w czasie 3,5 sekundy. Warto dodać, ze Micro Roni G4 będzie miał też powiększone okno wyrzutowe. Prosili o to użytkownicy wykorzystujący zestaw wraz z tłumikami dźwięku i amunicją poddźwiękową, która nie zawsze była dobrze wyrzucana przez pistolet.
Kolejne etapy umieszczenia Glocka w Micro Roni G3. Od wyciągnięcia pistoletu z kabury do zamontowania go w egzoszkielecie mija zaledwie kilka sekund, można to zrobić w powietrzu
Użytkowanie
Sam egzoszkielet nie jest taki znowu mały – Micro Roni mierzy z rozłożoną kolbą 580 mm. Dla porównania pistolet maszynowy H&K MP5A3 z kolbą złożoną ma 550 mm, zaś rozłożoną 690 mm. Wysokość izraelskiego zestawu to 160 mm ze złożonymi przyrządami celowniczymi. Rozmiar egzoszkieletu nie jest jednak wadą, pełnowymiarowa kolba pozwala na wygodne złożenie się do strzału. Dodatkowo punkty kontaktu Micro Roni z ciałem strzelca w połączeniu z masą urządzenia i pistoletu w środku pozwalają niemal całkowicie wyeliminować odrzut odczuwalny przy strzelaniu nabojem 9 mm x 19.
Broń osadzona w egzoszkielecie CAA Tactical jest wygodna i użytkuje się ją dosyć przyjemnie. Warto pamiętać, że chwyt Glocka nie wystaje całkowicie ze szkieletu i osoby przyzwyczajone do głębokiego trzymania broni odczują znaczną różnicę. Nie ma bowiem możliwości wprowadzenia wierzchu dłoni, a dokładniej jej części pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym, tuż pod zamek. Dolna część Micro Roni kończy się odrobinę zbyt nisko. Niemniej, kiedy już przywyknie się do zmiany chwytu, dostęp do języka spustowego jest niemal identyczny, jak w samym pistolecie.
Zamocowanie pistoletu w egzoszkielecie sprawia, że strzelec traci dostęp do zamka Glocka. Stąd zakładana na niego nakładka, będąca też rękojeścią przeładowania. Wystaje ona ze szkieletu symetrycznie po obu stronach i pozwala na napinanie broni lewą bądź prawą ręką. Całość działa poprawnie, nie ma żadnych problemów z przeładowaniem Micro Roni. Napinacz jest jednak dosyć mały, przez co czasem wyślizgiwał się spod palca, zanim zamek pistoletu został odciągnięty w krańcowe tylne położenie. Wtedy nabój nie był pobierany z magazynka. Nie powodowało to jednak zacięcia. Trzeba po prostu napiąć zamek broni raz jeszcze.
Dodatkowy bezpiecznik jest zbędnym dodatkiem. Zwalnianie magazynka odbywa się w identyczny sposób, w końcu z egzoszkieletu wystaje chwyt zamocowanego tam Glocka.
Bardzo wysoko oceniam mocowane na bocznych szynach opory dla kciuka słabej ręki, przytrzymującej broni z przodu. Świetnie sprawdzają się w utrzymaniu Micro Roni na celu i korygowaniu jej położenia po oddaniu strzału. Gdyby zainstalowany w szkielecie Glock zasilany był silniejszą amunicją, jak .40 S&W czy 10 mm, to zalety tego rozwiązania byłyby jeszcze bardziej widoczne. Chwyt przedni wraz z oporami stabilizującymi dłoń podnoszą poziom ergonomii egzoszkieletu do tego znanego z pistoletów klasy Open w IPSC.
Zamocowana na bocznej szynie opora dla kciuka dłoni spoczywającej na chwycie. To doskonałe rozwiązanie pomagające kontrolować ezgoszkielet podczas prowadzenia ognia
Składane mechaniczne przyrządy celownicze CAA Tactical zostały wykonane z tworzywa sztucznego. Są trochę tandetne, ale na odległość 50-100 metrów zupełnie wystarczą
Z chwytem lub bez
Micro Roni oferowany jest też w wariantach różniących się ukształtowaniem przedniej części egzoszkieletu. Odmiany sprzedawane z kolbą dostarczane są z chwytem przednim, równoległym do chwytu pistoletu wpiętego do zestawu i mieszczącego zapasowy magazynek. W modelach pozbawionych kolby występuje chwyt skośny, pełniący rolę łoża.
Jak to się sprawdza w użytkowaniu? Przedni chwyt stanowi gniazdo dla zapasowego magazynka i faktycznie umożliwia znaczne przyśpieszenie wymiany magazynków, po opróżnieniu podstawowego. Tu jednak wymagany jest pewien trening, bo nie jest to rozwiązanie typowe.
Magazynek siedzi dość ciasno w gnieździe i wyrwanie go z przedniego chwytu wymaga użycia siły. Można sobie jednak to zadanie jednak ułatwić, zapierając kciuk słabej ręki o tylną ściankę chwytu lub nieco luzując śruby, którymi jest on skręcony. Niewprawny użytkownik może mieć problem, próbując wyszarpnąć magazynek z chwytu. Jeżeli spróbuje po złożeniu do strzału spróbuje tego dokonać nie ćwicząc wcześniej z egzoszkieletem, to może przypadkowo obić sobie szczękę.
Przedni chwyt ma niezaprzeczalną zaletę z taktycznego punktu widzenia (więcej amunicji znajduje się w obrębie samej broni). Skośne łoże pozwala na bardziej naturalny powrót na niego słabej ręki po wymianie magazynka. Brakuje w nim jednak – istniejącego w drugim wariancie– stopera dłoni, blokującego jej przesuwanie się przed, króciutką przecież, lufę.
Roni G2-9
Po kontakcie z Micro Roni wzięcie do rąk jego pełnowymiarowego protoplasty, czyli egzoszkieletu Roni generacji 2 wywołuje mieszane uczucia. Dokładność wykonania i jakość materiałów pozostają na niezmiennie wysokim poziomie, ale rozwiązania użytkowo-ergonomiczne pozostawiają wiele do życzenia. Widoczny jest też znaczny postęp, jaki został dokonany przez te kilka lat od premiery zestawu Roni do pojawienia się mniejszego Micro Roni.
Masa egzoszkieletu wykonanego ze stopu aluminium i polimeru to 1,4 kg. Z kolbą wsuniętą mierzy 470 mm z maksymalnie wysuniętą 560 mm. Roni G2-9 dostosowano do pistoletów Glock 17, 19, 22, 23, 25, 31 i 32.
Roni G2-9 wyposażono w długą uniwersalną szynę montażową na grzbiecie oraz trzy krótsze po bokach i w przedniej, dolnej części. Na tej ostatniej zamocowano składany chwyt przedni. Standardowym wyposażeniem jest składane, mechaniczne przyrządy celownicze wykonane z tworzywa sztucznego. Na egzoszkielecie można mocować jednopunktowy pas nośny, dostępne są dwa punkty jego montażu po obu stronach korpusu za oknem, w którym porusza się rękojeść przeładowania. Podobnie jak w przypadku Micro Roni, także większą wersję wyposażono w zewnętrzny bezpiecznik blokujący dostęp do języka spustowego. Jest on jednak mniejszy i nie zasłania kabłąka całkowicie.
Dodatkową funkcjonalnością Roni G2-9 jest możliwość dołączenia worka na łuski, zakrywającego okno wyrzutowe. Jego montaż odbywa się za pomocą dwóch śrub. Worek mieści kilkadziesiąt łusek, jeśli jest zamknięty, co odbywa się za pomocą paska taśmy velcro ulokowanej w dolnej części. Jeśli go otworzyć, może służyć za deflektor kierujący łuski prosto w dół, pod stopy strzelca zamiast w górę.
Egzoszkielet Micro Roni G3 testowany w Izraelu na początku lutego 2018. Dobrze widoczne różnice – trójkątna atrapa urządzenia wylotowego i wycięcie w korpusie na zatrzask pistoletu / Zdjęcie: CAA Tactical/Rehovot Range
Dzięki wysuwanej kolbie składanie się z Roni G2-9 jest znacznie wygodniejsze, niż z mniejszego Micro Roni G3. Ale to moim zdaniem jedna z niewielu przewag tego modelu
Ukształtowanie przedniej części korpusu Roni G2-9. Widoczna atrapa urządzenia wylotowego, chwyt przedni i zasuwka-bezpiecznik chroniąca język spustowy
Roni G2-9 najeżony akcesoriami. Masa egzoszkieletu wykonanego ze stopu aluminium i polimeru to 1,4 kg. Z kolbą wsuniętą całość mierzy 470 mm z wysuniętą 560 mm / Zdjęcie: CAA Tactical
Wszystkie łączniki i śruby używane przy demontażu egzoszkieletu Roni są zabezpieczone przed całkowitym wysunięciem i zgubieniem
Kolejną przewagą Roni G2-9 nad Micro Roni G3 jest wycięcie w korpusie pozwalające na swobodny dostęp do dźwigni zwalniania zamka wpiętego w egzoszkielet pistoletu Glock
Montaż pistoletu
Różnica między egzoszkieletami jest wyraźnie zauważalna, gdy montuje się w środku Roni G2-9 pistolet. W przeciwieństwie do mniejszej odmiany, w starszym modelu trzeba w tym celu posłużyć się jakimś narzędziem. Może być to śrubokręt lub choćby moneta, a cała operacja zajmuje znacznie więcej czasu. Co gorsza, sam montaż nie jest intuicyjny. Bez zerknięcia do instrukcji lub obejrzenia filmów instruktażowych nie sposób przeprowadzić go poprawnie.
Początek jest taki sam, jak w Micro Roni – na zamek należy założyć rękojeść napinania wykonaną z tworzywa sztucznego. Dalej jednak podobieństwa się kończą. Egzoszkielet Roni G2-9 otwiera się jak książka. Aby zamocować w środku pistolet należy odchylić na lewą stronę zamocowaną na dolnym zawiasie połowę korpusu.
Przed przypadkowym rozłożeniem użytkownika chroni aż sześć elementów: dwie śruby, dwa zabezpieczone przed wypadaniem łączniki oraz – utrzymywane przez te cztery elementy – nasuwana obsada lufy i kolby. Śruby mają co prawda łby, dzięki którym do pewnego stopnia można je dokręcać i odkręcać palcami, ale by całość nabrała sztywności, trzeba użyć wspomnianych wcześniej narzędzi.
Po wyciągnięciu łączników i odkręceniu śrub należy upewnić się, że stopka kolby jest maksymalnie wysunięta, a przedni chwyt znajduje się w pozycji pionowej lub otwartej do kąta 45 stopni. Po tym można uchylić połowę korpusu i rozpocząć próby montażu pistoletu w jego wnętrzu.
Tu też nie jest łatwo, bo trzeba wypracować sobie na to własny sposób. Na stronie Glockstore (przedsiębiorstwo reklamuje się jako największy światowy dystrybutor pistoletów Glock i akcesoriów do nich) można znaleźć film, w którym pada informacja, że należy wygiąć lewą, bardziej elastyczną część szkieletu bo inaczej nie da się przepchnąć chwytu Glocka 17. Nie jest to prawdą, ale poprawne ulokowanie broni w środku wymaga metody prób i błędów. Nawet wczytanie się w dołączoną instrukcję niewiele pomaga.
Metoda zaprezentowana na filmie Glockstore wydaje się najbardziej oczywista: otwarty egzoszkielet kładziemy na blacie roboczym i próbujemy umieścić w nim broń. Warto jednak po otwarciu trzymać go jedną ręką i wprowadzić pistolet ruchem śrubowym, obracając go wzdłuż osi lufy. Kiedy Glock znajdzie się na właściwym miejscu – jako punktu odniesienia najwygodniej użyć wycięcia na osłonę spustu – można zamknąć szkielet, nasunąć rozsunięte wcześniej obejmy i zabrać się za montaż kołków i śrub. Po wykonaniu tych czynności pistolet jest zabezpieczony wewnątrz.
Kolejne etapy mocowania pistoletu Glock 17 do ezgoszkieletu Roni. Jest to znacznie bardziej skomplikowane, niż w Micro Roni i wymaga powierzchni roboczej, na przykład stołu
Użytkowanie
Próba złożenia się do strzału z egzoszkieletu Roni G2-9 daje ambiwalentne odczucia. Z jednej strony miejsce z którego wystaje chwyt Glocka jest o wiele głębiej wycięte. Ręka strzelająca układa się na broni dużo bardziej naturalnie. Ponadto krawędzie i powierzchnie w tej części wygładzono, a miejscami niemalże wypolerowano. Nie ma tu żadnych ostrych elementów.
Z drugiej strony, przedni chwyt dla słabej ręki jest kompletnie nieergonomiczny. Przez to, że jest pusty w środku i ma przekrój nieregularnego ceownika, co wynika z umiejscowienia zawiasu otwierającego cały egzoszkielet, nie da się go komfortowo trzymać. Warto zwrócić uwagę, że mimo dokręcenia obu śrub mocujących przednia część z dodatkowym chwytem dla słabej dłoni, wciąż jest relatywne luźna. Trzymając zestaw oburącz, można ją wyginać względem pistoletu.
Ewidentną przewagę Roni nad Micro Roni jest wygodniejsza, wysuwana kolba. Wyposażono ją w dużą stopkę, która przyjemnie układa się w dołku strzeleckim. Jest też regulowana, strzelec może ją ustawić w jednym z pięciu położeń. Niemniej, użytkownicy będą narzekali na zatrzask kolby. Jest to niewielki suwak, który umieszczono na stopce. Aby go użyć, trzeba odjąć kolbę od ramienia, odszukać go kciukiem, zmienić ustawienie i ponownie się złożyć.
Jeżeli użytkownik chce korzystać z optycznych lub optoelektronicznych przyrządów celowniczych to stopkę wyposażono w podnoszoną poduszkę policzkową. Regulacja odbywa się za pomocą jednej śruby, której łeb wystaje po prawej stronie kolby.
Na przedniej ściance stopki kolby umieszczono wykonaną z tworzywa obejmę, mieszczącą jeden magazynek. Moim zdaniem jest to niezbyt fortunne miejsce. Magazynek znajduje się tuż przy ramieniu strzelca, a z powodu kąta nachylenia ścianki stopki jego szybkie wydobycie jest problematyczne. Obejma nie została wyposażona w żaden ogranicznik. Stąd wkładając magazynek do tego gniazda łatwo wepchnąć go zbyt głęboko. To z kolei przeszkadza w obsłudze przycisku zwalniającego zatrzask kolby, który można obsługiwać tylko lewą ręką.
Napinanie zamka Glocka za pomocą umieszczonej w tylnej części nakładki z dwoma rękojeściami wyprowadzonymi na prawą i lewą stronę egzoszkieletu
Chwyt przedni Roni G2-9 może być ustawiony w pozycji: złożonej, skośnej (45 stopni) i całkowicie rozłożonej (90 stopni). Ze względu na rozmiar i przekrój, nie jest zbyt wygodny. Przed chwytem ulokowano występ zapobiegający przemieszczeniu dłoni przed wylot lufy
Korpus Roni G2-9 jest wspólny dla pistoletów G17 i G19. W zależności od wymiarów należy odpowiednio wyregulować ustawienie broni wewnątrz. Służy do tego śruba w dolnej części – w szynie montażowej. Po jej poluzowaniu można dowolnie przestawiać urządzenie wylotowe
Zakres wysunięcia stopki może wydawać się niewielki, jednak podczas strzelania przy użyciu mechanicznych przyrządów różnica między krańcowymi ustawieniami jest ogromna
Regulacja długości kolby odbywa się za pomocą niewielkiego przycisku umieszczonego w górnej części stopki. To niezbyt trafiona lokalizacja
Uchwyt na zapasowy magazynek w Roni G2-9 znajduje się na skośnej, przedniej ściance stopki kolby. To także niefortunnie dobrane miejsce
Podsumowanie
Egzoszkielet kryjący w sobie pistolet samopowtarzalny jest naprawdę dobrym pomysłem, inaczej bym sobie go nie kupił. Niewielkim kosztem, bez poświęcania kolejnej promesy można zamienić broń krótką w odpowiednik pistoletu maszynowego strzelającego ogniem pojedynczym. Funkcjonalność i ergonomia zestawu jest podobna, a cena znacznie niższa. Nawet, gdyby liczyć łącznie koszt zakupu pistoletu (w przypadku G17 – 2,5 tys. zł; dla G19 – 2,6 tys. zł) oraz egzoszkieletu (Roni G2-9 – 2,5 tys. zł; w przypadku Micro Roni G4 – 1,4 tys. zł), to i tak wychodzi taniej, niż karabinka do amunicji pistoletowej 9 mm x 19. Dla porównania ceny tych konstrukcji na polskim rynku: BRS-99 kosztuje 4,4 tys. zł, CZ Scorpion EVO3 S1 – 5,5 tys. zł, H&K SP5K – 9,5 tys. zł, KK Sajga-9 – 7,9 tys. zł, a Nordic Components NCPPC – 8,5 tys. zł. Poza tym, można w każdej chwili wyciągnąć pistolet ze środka i korzystać z niego w normalny sposób, startując na przykład na zawodach w dwóch konkurencjach. Co więcej, nie ma problemu z przyzwyczajeniem się, bo język spustowy jest przecież ten sam.
Mając do wyboru dwa egzoszkielety CAA Tactical – Roni G2-9 i Micro Roni G3 – bez wahania wybrałbym ten drugi. Mimo, że regulowana kolba w większym modelu to dobra rzecz. Za wyborem przemawia jednak szybkość mocowania broni w korpusie. W zapowiadanej nowej generacji Micro Roni będzie to jeszcze łatwiejsze. Producent z Izraela uczy się i mocno wsłuchuje w głos użytkowników, wprowadzając postulowane przez nich poprawki. To bardzo dobrze świadczy o CAA Tactical. Izraelczycy mają ambicje, aby w 2018 sprzedać 75 tys. egzoszkieletów nowej generacji. W ubiegłym roku na całym świecie znalazło się 45 tys. chętnych na testowany przez redakcję model Micro Roni G3, a to już o czymś świadczy. W dalszej kolejności izraelski zestaw ma zostać dostosowany do pistoletów CZ, Beretta, Smith & Wesson i innych.
Gdybym na siłę miał szukać pewnych wad mniejszego Micro Roni G3, to należałaby do nich: niewielka rękojeść napinania i – w jednym z testowanych modeli – blokujący się zatrzask zamka. Jednak to jedyne punkty, wokół których można budować krytykę egzoszkieletu. Reszta działa świetnie. Zestaw szczególnie dobrze się sprawdza z dodatkowymi oporami na kciuki mocowanymi na bocznych szynach.
Pewne wątpliwości wzbudzają dosyć toporne, składane przyrządy celownicze. Z założenia mają jednak służyć wyłącznie w awaryjnych sytuacjach – podczas normalnego użytkowania broń powinna być wyposażona w celownik kolimatorowy albo holograficzny. Ale to jedynie dodatek, nie mający nic wspólnego z samym Micro Roni.
W moich oczach pełnowymiarowy egzoszkielet Roni G2-9 dyskwalifikuje skomplikowane montowanie Glocka 17 w środku i gorsza ergonomia całości. Jeżeli ktoś nie zamierza zbyt często wyciągać pistoletu, to takie rozwiązanie może mu odpowiadać. Dla reszty jest to kłopotliwe. Na korzyść większego modelu przemawia nieco lepszy skład, jaki można osiągnąć korzystając z regulowanej kolby. Tyle tylko, że Roni G2-9 ma wówczas zbyt duże wymiary, aby dało się go dyskretnie przenosić: kolba jest wysuwana a nie składana na bok, co zwiększa długość całkowitą egzoszkieletu.
Dziękujemy spółce Mactronic za udostępnienie egzoszkieletów CAA Tactical Roni i Micro Roni do testów
Artykuł pierwotnie opublikowany w MILMAG nr 02/2018