Przejdź do serwisu tematycznego

Kawaleria (konnica) polska od zarania dziejów (własnych) – część I: Wieki średnie

Mało jaki temat historyczny wzbudza w nas tyle emocji, co rozmowy o polskich żołnierzach-jeźdźcach. Na samo wspomnienie husarii iskrzą się oczy rodaków, a rozpędzona wyobraźnia natychmiast galopuje drogą od pól chwały Grunwaldu do Wiednia, czy pod Somosierrę. Ale jak dużo właściwie wiemy o poszczególnych formacjach? Co oznacza tajemnicza „chorągiew jazdy”? Czy przed 1410 i po 1939 było coś jeszcze? Zapraszamy na skrótowy przegląd informacji o polskiej kawalerii w kilku częściach.

Tytułem wstępu


Pomnik na Rondzie Jazdy Polskiej w Warszawie. Od pancernego z X wieku do ułana z XX wieku. Fot.: G. Polak, Internet, lic. CC BY-SA 2.0

Przede wszystkim trzeba wyjaśnić, że pojęcie „kawaleria” w Polsce jest używane powszechnie dopiero od XVIII wieku. Pochodzi od wspólnego dla języków romańskich słowa cavaliere, oznaczającego rycerza, które ma oczywiste konotacje ze stanem społecznym członków tej formacji wojskowej. Wcześniej w Polsce była to po prostu „jazda”, a jeszcze wcześniej „rycerstwo”. Używa się też oczywiście określenia „konnica”. Te pojęcia, pomimo nieco innych skojarzeń, mogą być używane zamiennie. Popularne jest rozróżnianie jazdy lekkiej i ciężkiej, które ma sens, ale nie można się do niego ograniczać, gdyż istniało sporo formacji pośrednich. Szczególnie dla okresu pomiędzy XIII a XVII wiekiem takie rozróżnienie często bywa mylące. Dlaczego – objaśnimy później. Mamy nadzieję, że prezentowany artykuł pomoże pogłębić albo po prostu uporządkować wiedzę, gdyż różnych pojęć i mitów istnieje wiele. Czytelnik znajdzie tu wiele skrótów myślowych, ale to prawo autora piszącego materiał popularnonaukowy. Po bardziej szczegółowe informacje odsyłam do bibliografii pod artykułem.


Bitwa pod Grunwaldem była największym zwycięstwem rycerstwa polskiego (czyli kawalerii) w średniowieczu


Bitwa pod Kircholmem stanowi jedno z najsłynniejszych zwycięstw husarii polskiej

Konie – jakie i dlaczego?

Koń daje jeźdźcowi-żołnierzowi kilka atutów. Przede wszystkim zwiększa szybkość poruszania się i manewrowość oddziału. Zwiększa też bezpieczeństwo żołnierza. W końcu dobrze pracować w zespole – zawsze mogą trafić Twojego kumpla, tego czworonożnego oczywiście. Szczególnie, kiedy jest kilkakrotnie większy od Ciebie. A jako że jest większy, wywołuje lęk u tych, którzy mają stawić mu czoło. Do dzisiaj do tłumienia zamieszek używa się policji konnej. Owszem, konie są płochliwe, czasem bardzo, ale to można zniwelować odpowiednim treningiem. Z drugiej strony są niesamowicie odporne na obrażenia, szczególnie kiedy popadają w bojowy amok. Znane są opisy śmiertelnie rannych koni, które zdychały dopiero po zakończeniu bitwy. Są też niebezpieczne, gdyż tratują kopytami ludzi. Postaw się Czytelniku/Czytelniczko w pozycji tego biednego pikiniera, który miał za zadanie zatrzymać szarżującą chorągiew. Wyobraź sobie, że ten rozpędzony tabun ponad setki koni pędzi prosto na Ciebie, Ty nawet nie masz na sobie pancerza, tylko długi kij z ostrzem na końcu, a na głowę sypią się pociski. Stój i powstrzymaj ich. Założę się, że gdyby nie towarzysze po bokach, nikt by tego psychicznie nie wytrzymał. Ja na pewno nie. Oczywiście, nie każdy koń nadawał się do boju, dlatego kawalerzyści przez długie wieki prowadzili ze sobą na wojnę po kilka wierzchowców. Absolutne minimum stanowiły dwa: koń bojowy i podjezdek, czyli koń jeździecki przeznaczony do podróżowania i przemieszczania się. A do tego jeszcze często towarzyszyły im zwierzęta juczne. Podjezdek też nie zawsze wystarczy jeden, bo czasem trzeba go zmienić, dać mu odpocząć. Z tej przyczyny, wystawienie pocztu rycerskiego czy potem pancernego kosztowało niemałe pieniądze. Wartość handlowa konia bojowego potrafiła być porównywalna z wartością wsi. Mam na myśli ziemię, zabudowania oraz powinności chłopów łącznie. Nic więc dziwnego, że jazda była wojskiem, w którym służyli najbogatsi, a więc zwykle szlachta. Taki stan rzeczy utrzymywał się przez całe średniowiecze i mniej więcej jeszcze do połowy XVIII wieku.


Józef Piłsudski na Kasztance, obraz Wojciecha Kossaka. Jedno z najbardziej znanych przedstawień Marszałka, ukazuje nie tylko jego osobę, ale również świetnie oddaje proporcje wielkości pomiędzy człowiekiem a koniem. Fot: Internet, domena publiczna

Z „mroków” średniowiecza się wywodzą


Miniatura z Chroniques de Saint-Denis, ukazująca XIV-wieczne rycerstwo podczas walki. Fot.: https://www.bl.uk/catalogues/illuminatedmanuscripts, domena publiczna

Pierwsze informacje dotyczące konnych żołnierzy w państwie, którego jeszcze nawet nie nazywano Polską, pochodzą z X wieku i przekazali nam je… jeden Żyd i dwóch Niemców. Podróżnik i kupiec żydowskiego pochodzenia Ibrahim ibn Jakub opisywał pancernych Mieszka I, a o starciach z nimi wspominają niemieccy kronikarze Widukind i Thietmar. Tych pancernych można uznać za pierwszą konnicę w służbie polskiego władcy. Była to przyboczna i zaufana drużyna książęca, od której wzięły początek późniejsze rody rycerskie. Sami w jakiejś części wywodzili się prawdopodobnie od plemiennych władyków, zmuszonych do złożenia hołdu Piastom. Określenie „przyboczna” nie oznacza, że wszyscy stale byli przy księciu (wg źródeł miało ich być aż 3000), ale towarzyszyli mu podczas podróży, łowów i na wyprawach wojennych. Z pewnością mieli olbrzymi wkład w proces budowania państwa polskiego. To oni zdobywali dla Polski ujście Odry, bili możnowładców niemieckich pod Cedynią czy zdobywali Grody Czerwieńskie. Oczywiście nie bez pomocy piechoty-tarczowników, ale to nie o nich artykuł. Podana przez Ibrahima liczba 3000 pancernych – niezależnie od tego, czy jest w pełni wiarygodna, czy nie – świadczy dobitnie, że drużyna księcia piastowskiego musiała istnieć już wcześniej, najprawdopodobniej od samych początków budowy państwa Polan. Członkiem tej elitarnej grupy mógł zostać niemal każdy. Niemal, bo wymagało to oczywiście nieprzeciętnych zdolności bojowych. A każdy, bo w X wieku nie istniało jeszcze społeczeństwo stanowe. Ludzi niewolnych było proporcjonalnie niewielu. Każdy wolny mężczyzna, który wykazywał się odwagą i umiejętnościami, mógł zostać książęcym drużynnikiem. Rozumując w dzisiejszych kategoriach, zapewne była to całkiem pożądana „kariera”.


Hełm (szyszak) odkryty w Olszówce pochodzący z X wieku. W takich hełmach mogli walczyć pancerni Mieszka czy Bolesława Chrobrego. Fot.: M. Szczepańczyk, Muzeum Wojska Polskiego, lic. CC BY-SA 3.0

Zajęcia pancernych

X czy XI wiek to czasy, kiedy mało jeszcze było w Europie (szczególnie Środkowej) urzędników, a środki komunikacji były mizerne w porównaniu z naszymi. Książę miał do poprowadzenia firmę o nazwie „Całe Państwo”, a żeby wydać polecenia szefowi filii terenowej (grododzierżcy czy kasztelanowi) nie miał jak zadzwonić. Musiał wysłać kuriera, na tyle pojętnego, żeby spamiętał polecenie, na tyle twardego, żeby nic go po drodze nie zabiło i na tyle lojalnego, żeby polecenia nie przekręcił pod swój albo czyjś interes. Dlatego też nie da się chyba w pełni docenić roli, jaką odegrała przy księciu zaufana i dobrze opłacana drużyna. Nie umiemy ustalić jak wyglądał „łańcuch dowodzenia”, ale prawdopodobnie pancerni podzieleni byli na pododdziały, których liczebność trudno określić. Niektórzy historycy twierdzą, że podział był oparty na systemie dziesiętnym (10, 100, 1000), inni że na trójkowym (30, 300, 1000). Osobiście uważam, że to mało istotne, gdyż z pewnością książę i jego „prawe ręce” wyznaczały różnej wielkości oddziały do różnych zadań, w zależności od potrzeb. A owymi „prawymi rękami” długo byli właśnie pancerni drużynnicy, którzy nie tylko bronili kraju – choćby stacjonując w grodach – i samej głowy władcy w ciągłych wędrówkach. Również ściągali daniny, eskortowali posłów, pewnie sami też posłowali, jeździli z rozkazami do grodów, nadzorowali budowę zasieków na granicach itd. Inaczej mówiąc, byli książęcym ludźmi do specjalnych poruczeń. Z tak zwanej „drużyny starszej”, czyli weteranów i możniejszych wojowników, wywodzili się później urzędnicy książęcy i królewscy.


Anonimowa grafika Mieszko kruszy w swym państwie bałwany pogańskie. Towarzyszenie księciu podczas licznych podróży było jednym z głównych zajęć pancernych. Stanowili jego osobistą ochronę. Fot: polona.pl, domena publiczna

Uzbrojenie i „warunki zatrudnienia”

Sama nazwa „pancerni” odnosi się do faktu, że w przeciwieństwie do piechoty (tarczowników) ci konni wojownicy z pewnością – przynajmniej w jakiejś części – używali pancerzy. Najpewniej dość powszechna była wśród nich kolczuga i hełmy stalowe zwane wtedy „szłom”. Być może takie same lub podobne do słynnego szyszaka wielkopolskiego. Na pewno na wyposażeniu pancernych były też tarcze. Nic nie wskazuje na to, żeby używali pancerzy skórzanych. Całkiem pokaźny był ich arsenał broni zaczepnej. Z pewnością składały się nań miecze, topory, włócznie i łuki. Co ciekawe, w tym początkowym stadium państwowości książę zapewniał swoim doborowym wojownikom wszystko, czego potrzebowali do życia i do walki. Od koni, przez ubiór, aż po wyżywienie. Co prawda nie wiadomo w jakim stopniu było to „wszystko”, ale na przykład o Bolesławie Chrobrym Gall Anonim napisał, że codziennie ustawiał dla swojego dworu 40 stołów jadła i napitku. Jakkolwiek to niemal oczywista propaganda, widać, że polityka dbania o pracowników nie jest wcale takim nowoczesnym wynalazkiem. Musiała to być całkiem dobra służba, skoro istnieją pewne poszlaki świadczące o obecności Wikingów w piastowskiej drużynie, choć mogło to być tylko następstwo sojuszu polsko-szwedzkiego przeciwko Danii lub po prostu efekt wymiany handlowej.


Obraz Jana Matejki ukazuje legendarną scenę uderzenia mieczem w Złotą Bramę Kijowa przez Bolesława Chrobrego. Fot.: Internet, domena publiczna


Kolczuga, czyli pancerz ze splatanych kółek stalowych, stanowiła najlepszą dostępną w X-XII wieku osłonę dla wojownika. W takich „koszulkach” walczyli polscy pancerni, przynajmniej ci najciężej uzbrojeni. Fot.: Metropolitan Museum od Art., lic. CC0 1.0

Nadejście zmian

Po śmierci niefortunnego Mieszka II, w Polsce panowanie objął Kazimierz, który później zasłużył sobie na zaszczytny przydomek Odnowiciela. Ten monarcha miał bardzo pod górkę: sytuacja w kraju była niepewna po okresie tzw. reakcji pogańskiej, skarb świecił pustkami, a władcy brakowało środków na (skądinąd bardzo drogie) utrzymywanie stałej drużyny. Posiadanie odpowiedniego zaplecza militarnego było konieczne dla wzmocnienia (lub wręcz utrzymania) własnej pozycji. Kazimierz potrzebował zachęcić wojowników do lojalności wobec siebie w inny, mniej kosztowny bezpośrednio dla władcy sposób. W związku z tym, wzorując się na rozwiązaniach czeskich i niemieckich, zaczął intensywnie wprowadzać na ziemiach polskich zasady feudalne, co zapoczątkowało powstawanie stanu rycerskiego. Krótko mówiąc, oczekiwał od swoich poddanych służby wojennej w zamian za nadania ziemi. Bo tym właśnie był rycerz: zawodowym wojownikiem służącym w zamian za konkretne przywileje gospodarcze. Do pojęcia żołdu było jeszcze daleko. Sam wyraz „rycerz” pochodzi od niemieckiego ritter, czyli jeździec. Oczywiście wśród pierwszych rycerzy z pewnością można było znaleźć wielu potomków dawniejszych pancernych drużynników.


Kazimierz Odnowiciel na rysunku Jana Matejki. Za czasów tego księcia zaczęło się formować rycerstwo. Fot.: Internet, domena publiczna

Rycerstwo

Wyjaśnijmy sobie kilka kwestii. Po pierwsze, jak już wspomniałem powyżej, określenie „rycerz” oznacza wojownika związanego ze swoim feudalnym panem w bardzo konkretny sposób. Feudał wyższego szczebla (w Polsce książę lub król) nadawał ziemię i pewne przywileje prawne, a w zamian oczekiwał służby wojskowej „po rycersku”, czyli z odpowiednim wyposażeniem, w poczcie, konno. Poczet oznaczał określoną ilość towarzyszących rycerzowi żołnierzy, konnych lub pieszych, wyekwipowanych na jego własny rachunek. Ilu i jak uzbrojonych – to zależało od konkretnej umowy, często od tego, jaki otrzymywał majątek. W tym początkowym okresie formowania się rycerstwa – jako stanu społecznego i grupy zawodowej w jednym – jeźdźcy uzbrojeni byli tak samo, jak wcześniej drużynnicy. Czasy ciężkich zbroi płytowych i długich mieczy miały dopiero nadejść. Dość łatwo też było awansować do stanu rycerskiego. Właściwie wystarczyło wykazać się w boju przed księciem czy królem. Kroniki przekazały nam informacje o prostych chłopach, którzy otrzymywali nawet grody, choć może to być pewna przesada


Szczegóły wyposażenia templariusza dobrze oddają uzbrojenie rycerza z XII lub XIII wieku. Fot.: Internet, lic. CC BY-SA 4.0

Rozwój rycerstwa

Nadania ziemi spowodowały, że stan rycerski zaczął się różnicować. To dość skomplikowana kwestia. Dość powiedzieć, że niektórzy rośli na możnowładców, inni spadali ze szczebli społecznej drabinki. Jednak aż do czasów Bolesława Krzywoustego możnowładców takich jak palatyn Sieciech, Skarbimir Awdaniec czy Piotr Włostowic było niewielu. Dopiero po śmierci tego arcyaktywnego księcia, kiedy Polska popadała w rozbicie dzielnicowe, znaczenie rycerstwa zaczęło wzrastać. Żaden z dzielnicowych książąt nie rozporządzał taką siłą polityczną i ekonomiczną jak Krzywousty i jego przodkowie, a każdy z nich potrzebował swoich urzędników i popleczników. Zarówno ilość, jak i majątki rycerzy zaczęły wzrastać. Autorytet potężnego księcia przestawał być – z wyjątkami – gwarantem lojalności, więc władcy zapewniali ją sobie inaczej, wiążąc wojowników ze sobą węzłami ekonomicznymi. Posunęło się też do przodu rzemiosło metalurgiczne, co spowodowało rozwój broni i pancerzy, a w konsekwencji wzrost ich cen. W XIII wieku pełnozbrojny rycerz nosił już całkowitą zbroję kolczą, często hełm garnczkowy, długi miecz i kopię, która zastąpiła wcześniejszą włócznię. W wieku XIV zaczynają pojawiać się kolejne płytowe elementy pancerza i coraz potężniejsze miecze, a w stuleciu XV już „pełne płyty” i koncerze. Nie będę się tu zajmował rozwojem uzbrojenia ochronnego i zaczepnego w średniowieczu. Zaznaczam tylko, że pojęcie rycerza wcale nie od razu oznaczało wojownika zakutego w stal od stóp do głów. Zwiększyła się też ilość ludzi, którzy po rycersku służyli na wojnie, gdyż dołączyli do nich np. sołtysi wiejscy, którzy też mieli obowiązek na wezwanie księcia stawać konno w pancerzach i z pocztem.


Późnośredniowieczni rycerze walczący w zbrojach i ekwipunku turniejowym. Konie nakryte kropierzami. Wraz z upływem czasu, wyposażenie rycerza stawało się coraz cięższe. Fot.: Internet, domena publiczna

Warto uzupełnić wywód stwierdzeniem, że w średniowieczu sołtys wsi był prawdziwym potentatem i niejeden ród rycerski, a potem szlachecki, w ten sposób się narodził. Sołtys pobierał wiele opłat i podatków od ludności wsi (za co otrzymywał „prowizję”) i był sędzią, któremu należała się część kar pieniężnych. Do tego posiadał największe gospodarstwo rolne w całej wsi. O ile nie roztrwonił majątku albo nie rozdzielił go na zbyt wielu synów, niejednokrotnie był to świetny start do wzrostu znaczenie jego rodu.

Organizacja bojowa rycerstwa

Tu po raz pierwszy pojawia się nam termin „chorągiew” albo „hufiec rycerski”. Chorągiew to oczywiście określenie pochodzące od gromadzenia się rycerzy pod danym znakiem bojowym – sztandarem. Innym znakiem rozpoznawczym były herby i zawołania. W pełnym rozwoju konnicy rycerskiej, czyli mniej więcej na przełomie XIV/XV wieku, można wyróżnić trzy główne typy chorągwi: królewskie, ziemskie oraz rodowe. Do tych pierwszych (np. Wielka Chorągiew Ziemi Krakowskiej albo królewska Chorągiew Gończa) zbierano i dobierano rycerzy z całego kraju. Chorągwie ziemskie (wojewódzkie czy powiatowe) składały się z wojowników pochodzących z danego regionu, dowodzonych przez lokalnego urzędnika królewskiego np. starostę lub wojewodę. W chorągwiach rodowych służyli najczęściej rycerze spokrewnieni ze sobą, pieczętujący się tym samym herbem, pod dowództwem konkretnego możnowładcy. Oprócz tego funkcjonowały chorągwie zaciężne, w których z zamian za żołd, łupy lub dary służyli najemnicy, nieraz cudzoziemcy. Podstawową jednostką była „kopia”, czyli rycerz ze swoim pocztem. Na poczet składali się najczęściej strzelcy, często konni, słabiej opancerzeni – za to bardziej mobilni. Trudno określić liczebność chorągwi. Zależała ona od ilości rycerzy i liczebności pocztów. Te główne liczyły zapewne około 500 wojowników.


Czternastowieczna rycina przedstawiająca starcie pod Legnicą (po prawej strona wojska polskie) ukazuje wojowników w zróżnicowanym ekwipunku. Chorągiew prowadzą ciężej uzbrojeni rycerze, atakujący kopiami, na koniach pokrytych kropierzami, w tym książę z piastowskim orłem na tarczy. Za nimi następują lżej uzbrojeni rycerze w otwartych hełmach. Fot.: Internet, domena publiczna

Taktyka walki

Tu chyba nie będzie wielkiego zaskoczenia, kiedy powiem, że główną metodą walki takiego ugrupowania rycerzy było uderzenie wprost na przeciwnika szarżą. Nie mówimy jednak o pędzie bezładną kupą. Chorągwie rycerskie stosowały względnie proste szyki bojowe, np. klinowy albo „w płot”. Wśród rycerzy wyróżniamy przedchorągiewnych, czyli idących do ataku – jak sama nazwa wskazuje – przed sztandarem. Stanowili elitę danej jednostki. To oni pierwsi zderzali się z wrogiem i to od nich często zależało powodzenia całego ataku. Wśród przedchorągiewnych szukać należało takich sław rycerskich jak Zawisza Czarny z Grabowa, Domarat z Kobylan, Paweł Złodziej z Biskupic, Mszczuj ze Skrzynna czy Mikołaj Powała z Taczewa. Pocztowi następowali dopiero za jedną bądź paroma liniami kopijników. Ich zadanie nie sprowadzało się wyłącznie do „zagęszczania” szeregów. Jeszcze podczas szarży stosowano „nawiję”, czyli taktykę strzelania do przeciwnika ponad głowami rozpędzających się rycerzy. Po zderzeniu z wrogiem pocztowi mieli za zadanie osłaniać flanki prącego naprzód rycerza oraz trzymać się w pobliżu niego, choćby po to, aby podać mu nową broń. W XV i XVI wieku stosowano podział na chorągwie kopijnicze (dwóch strzelców na kopijnika) oraz strzelcze (czterech strzelców na kopijnika), co stanowiło zalążek podziału na lekkie i ciężkie chorągwie.


Obraz Artura Orlonowa Choragiew lwowska w bitwie pod Grunwaldem również dobrze oddaje kwestię zróżnicowania uzbrojenia rycerstwa. Ukazuje też (lewo – góra) szarżującą chorągiew rycerską oraz (prawo – dół) strzelca konnego z kuszą w kapalinie. Fot.: Internet, domena publiczna

Kopia, stanowiąca podstawę uzbrojenia rycerza, była bardzo rozwiniętą jeździecką bronią drzewcową. Pojawia się na polach bitew około XII wieku. Do początku XVI stulecia osiągnęła ponad 4 metry długości. Nie dało się jej użyć inaczej, niż uderzając na wprost, trzymając drzewiec pod pachą, czasem zaczepiony hakiem na zbroi. W ataku łamała się. Bywało, że po pierwszej szarży chorągiew wracała po nowe kopie i uderzała ponownie. Takich nawracających szarż wykonywano czasem po kilka.

Jak się to robi w zbroi

Wielu historyków uważa, zapewne słusznie, że największym sukcesem rycerstwa polskiego była bitwa pod Grunwaldem. Nie można jednak zapominać o wielu innych „potrzebach”, nie tak wielkich i znaczących, w których rycerstwo polskie dało się we znaki wrogom. Z tak organizowanymi siłami Władysław Łokietek gromił przeciwników na drodze do tronu polskiego, w tym Czechów, a potem Brandenburczyków, Rusinów i Krzyżaków. Kazimierz Wielki zajmował Ruś, walczył ze zmiennym szczęściem z Krzyżakami i odpierał ataki Tatarów. „Potrzeba grunwaldzka” była jedną z największych bitew średniowiecza, ale tego zwycięstwa nie można przypisać wyłącznie polskim rycerzom. Przyczynili się do niego również Litwini i Tatarzy. Natomiast absolutnym majstersztykiem rycerstwa polskiego była bitwa pod Koronowem w październiku 1410 roku, o wiele mniej znana, ale za to wymieniana jako przykład rycerskiej bitwy idealnej. Chorągwie polskie spotkały się z krzyżackimi i po szarży rozpoczęła się walka, którą można by zapewne obserwować jak widowisko. Walczono dokładnie tak, jak nakazywał kodeks rycerski: w pojedynkach jeden na jednego, najczęściej do pierwszej krwi, biorąc pokonanego przeciwnika do niewoli. Dwukrotnie ogłaszano przerwę w walce, aby wojownicy mogli się posilić i opatrzyć rany. Straty Polaków były niewielkie i większości Krzyżaków też by się pewnie udało ujść z życiem – choćby w niewoli – gdyby nie to, że „w drużynie biało-czerwonych” grali posiłkowi Tatarzy. Ci najpierw ostrzeliwali „czarne krzyże” z łuków, a potem rzucili się w pogoń za uchodzącymi z pola walki. Warto dodać, że na początku bitwy armia krzyżacka była niemal dwukrotnie liczniejsza od polskiej. Sam Jan Długosz twierdził, że zwycięstwo pod Grunwaldem było większe, a pod Koronowem chwalebniejsze.


Fragment obrazu Jana Matejki Bitwa pod Grunwaldem ukazuje Zawiszę Czarnego z Grabowa składającego się do ataku kopią. Malarz oddał częściowo budowę kopii rycerskiej, która dla zmniejszenia ciężaru była żłobiona. Fot.: Internet, domena publiczna

Zmierzch rycerstwa

W XV i XVI wieku powoli rozwijała się broń palna. Nastąpił też pewien kryzys w produkcji pancerzy, osiągnięto bowiem ostateczny limit ich grubości i ciężaru, poza którym zbroja stawała się bezużyteczna. Zwiększająca się rola piechoty i coraz wyraźniejsza obecność broni prochowej na polach bitew zmuszały do szukania nowych sposobów walki. Również i zmiany w sytuacji społecznej powodowały, że dawny system pospolitego ruszenia panów feudalnych przestawał być skuteczny. Trzeba było wymyślić coś nowego. Z pomocą przyszła koncepcja wojsk zaciężnych, służących nie za nadania ziemi, ale za żołd.
O ile na zachodzie Europy coraz bardziej zwiększała się rola piechoty, o tyle w Rzeczpospolitej zachodziła stała potrzeba utrzymywania wojsk konnych. Tworzyły ją ciągłe konflikty z Tatarami, mające miejsce na olbrzymich przestrzeniach dzisiejszej Ukrainy. Również i wciągnięcie Polski w konflikt z Moskwą oraz Turcją powodowało, że o ile na zachodzie dowódcy wojskowi mogli sobie pozwolić na zwiększenie liczebności armii przez postawienie na „tanią” piechotę i artylerię, tak w Polsce konnica była wciąż bardzo potrzebna. Mówiąc o tych zmianach w wojskowości niepostrzeżenie zbliżyliśmy się do czasów, które współcześni historycy nazywają wczesną nowożytnością.


Pełna zbroja płytowa króla Gustawa I Wazy z połowy XVI wieku. W tak ciężkim ekwipunku rycerz nawet nie był w stanie sam wsiąść na konia. Potrzebny był podnośnik. Fot.: Internet, domena publiczna

Bibliografia

J. Bardach, B. Leśnodorski, M. Pietrzak, Historia państwa i prawa polskiego, Warszawa 1976.

P. Borawski, Tatarzy w dawnej Rzeczypospolitej, Warszawa 1986.

Gall Anonim, Kronika polska, tłum. R. Grodecki, oprac. M. Plezia, Wrocław 2003.

K. Górski, Historya jazdy polskiej, Kraków 1894.

Z. Hundert, Kilka uwag na temat chorągwi petyhorskich w wojskach Rzeczypospolitej w latach 1673–1683 [w:] W pancerzu przez wieki. Z dziejów wojskowości polskiej i powszechnej, red. M. Baranowski, A. Gładysz, A. Niewiński, Oświęcim 2014, s. 136–149.

R. Morawski, H. Wielecki, Wojsko Księstwa Warszawskiego. Kawaleria, Warszawa 1990.

T. Nowak, J. Wimmer, Dzieje oręża polskiego do roku 1793, Warszawa 1968.

J. Piekałkiewicz, Wojna kawalerii 1939–1945, Warszawa 2010.

Polska technika wojskowa do 1500 roku, red. A. Nadolski, Warszawa 1994.

Polskie tradycje wojskowe, red. J. Sikorski, Warszawa 1990.

R. Sikora, Wojskowość polska w dobie wojny polsko-szwedzkiej 1626-1629. Kryzys mocarstwa, Poznań 2005.

R. Sikora, Z dziejów husarii, Warszawa 2010.

S. Szczur, Historia Polski. Średniowiecze, Warszawa 2002.

J. Wimmer, Wojsko i skarb Rzeczypospolitej u schyłku XVI i w pierwszej połowie XVII wieku, „Studia i Materiały do Historii Wojskowości” 1976, R. 14, z. 1, s. 81-115.

Z. Załuski, 7 polskich grzechów głównych, Warszawa 1968.

Zarys dziejów wojskowości polskiej do roku 1864, red. J. Sikorski, Warszawa 1965.

Sprawdź podobne tematy, które mogą Cię zainteresować

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.

Dodaj komentarz

X