Podsumowanie roku służby
Artykuł ukazał się w magazynie MILMAG 07(09)/2018
Warto pamiętać, że już podczas podpisywania umowy na dostawę Grotów we wrześniu 2017 dowódca WOT generał dywizji Wiesław Kukuła zapowiadał, że zawiera ona klauzulę umożliwiającą wprowadzanie poprawek w trakcie użytkowania karabinków. Dlatego pełna nazwa konstrukcji – Grot C16 FB-M1 obok oznaczenia wersji klasycznej i jej długości lufy w calach (C16 od Classic 16 cali) zawiera też skrócone miano producenta (FB od Fabryka Broni) i właśnie oznaczenie wersji (M1 od Model 1).
Zakładano przy tym, że do konstrukcji mogą zostać wprowadzone nawet dwie serie udoskonaleń: pośrednia FB-M2 i docelowa FB-M3. Do tego ostatniego standardu mają być doprowadzone wszystkie wcześniejsze odmiany. To w ramach podpisanej umowy, Wojsko Polskie nie ma za to dodatkowo dopłacić. Skądinąd to dowodzi, jak błędne jest określanie ceny jednostkowej broni dzieląc wartość umowy przez liczbę zamówionych karabinków.
30 listopada 2017 do Wojsk Obrony Terytorialnej trafiły pierwsze karabinki Grot FB-M1. Rok to wystarczająco długo by kadra WOT i żołnierze TSW mogli poznać nowe uzbrojenie / Zdjęcie: WOT
Zamieszanie z nazwą
Fabrycznie konstrukcja ta nosi oznaczenie MSBS-5,56KA0, gdzie A0 to nazwa pierwszej – czy w zasadzie dla radomskiego zakładu zerowej – odmiany broni. I formalnie pod takim mianem karabinek został przyjęty do uzbrojenia. Określenie Grot C16 FB-M1 nie znajduje się ani w umowie, ani w dokumentach Fabryki Broni czy Wojsk Obrony Terytorialnej. To nazwa jaką nowej konstrukcji nadała Polska Grupa Zbrojeniowa (PGZ). Są tam jedynie MSBS-5,56KA0, A1 i A2.
Warto na pewnym etapie wprowadzić tutaj porządek, a jeszcze lepiej wrócić do przedwojennego systemu nazewnictwa. W tym przypadku broń powinna nosić nazwę 5,56-mm karabinek podstawowy wz. 2017 Grot, gdzie liczba po wzorze oznacza rok zakończenia badań kwalifikacyjnych. Może też być datą przyjęcia broni do uzbrojenia. Poszczególne odmiany można odnotowywać kolejnymi literami alfabetu, na przykład wz. 2017A. Podobną konwencję zastosowano dla karabinka Beryl i jego wersji wz. 96A, wz. 96B i finalnej wz. 96C. Choć lepsze i bardziej eleganckie byłoby jednak zastosowanie małych liter dla określenia odmian.
Nie ma większego sensu podawanie długości lufy w wojskowej nazwie broni, której pochodzenie jest zgodne z podziałem taktyczno-technicznym i kolejność tych słów nie jest przypadkowa. I tak wariant z krótszą lufą może być subkarabinkiem (lub jeżeli to określenie po dekadzie stosowania nadal razi, to karabinkiem skróconym) wz. 2017, odmiana wsparcia karabinkiem maszynowym wz. 2017, zaś z precyzyjną lufą karabinkiem wyborowym wz. 2017.
Na razie nie ma sensu zastanawiać się nad odmienną nazwą dla rodziny bezkolbowej. Ani badania nie zostały jeszcze zakończone, ani nikt w Wojsku Polskim specjalnie nie kwapi się do jego przyjęcia do uzbrojenia. Poza tym rozróżnienie będzie mogło być dokonywane także za pomocą wzoru. Można się spodziewać, że badania zakończą się w 2019. Stąd bezkolbowce zbiorczo mogą być 5,56-mm karabinkami wz. 2019 Grot, z identycznym jak opisano powyżej podziałem na poszczególne odmiany.
Ktoś może zarzucić bezsensowność nazywania poszczególnych wersji broni bądź co bądź modułowej. Ba, w dodatku opartej na wspólnej komorze zamkowej dla karabinka klasycznego i bezkolbowego. Z pewnością w wyobrażonym, idealnym wszechświecie żołnierz mógłby dostawać wszystkie zespoły i samodzielnie składać z nich karabinek pod kątem wykonywanej przez siebie misji. Taki zamysł w końcu przyświecał twórcom broni. Jednak nie żyjemy w idealnym świecie. W praktyce jedynie ułamek procenta wojskowych kiedykolwiek zmieni długość lufy, czy w ogóle przerobi wersję klasyczną na bezkolbową i odwrotnie. Tym wszystkim zajmą się rusznikarze i to wszystko jest bardzo istotne, ale głównie dla logistyków. Oraz być może cywilnych strzelców-pasjonatów.
Na prośbę Magazynu Militarnego MILMAG przedstawiciele dowództwa WOT przekazali informacje dotyczące zgłaszanych przez żołnierzy problemów. Każdy po 16 dniach wypełnia ankietę
Dziesięć tysięcy Grotów
Do Wojsk Obrony Terytorialnej trafiło łącznie dziesięć partii karabinków standardowych Grot C16 FB-M1. Do końca 2017 odebrano dwie pierwsze transze, łącznie 1000 sztuk broni. Kolejnych osiem partii, w których było 6690 karabinków dotarło do 30 listopada 2018. Rzecznik Wojsk Obrony Terytorialnej podpułkownik Marek Pietrzak poinformował Militarny Magazyn MILMAG, że do końca roku w ręce żołnierzy ma trafić 9650 Grotów. Tym samym ich liczba w Wojsku Polskim w ciągu pierwszego roku dostaw przekroczy 10 tysięcy.
W przyszłym roku do Sił Zbrojnych RP dotrze ich podobna liczba, choć ze względu na podpisanie umowy na zakupy 20 tysięcy nowych pistoletów samopowtarzalnych Vis 100 (PR-15 Ragun) WOT prawdopodobnie nie zdecyduje się na wykorzystanie opcji i będzie to jedynie podstawowe zamówienie.
Niemniej, oprócz Wojska Polskiego nowe karabinki zaczynają być też kupowane przez inne służby. W listopadzie negocjowano dostawy 150 nowych karabinków dla Straży Granicznej. Rozmowy skończyły się podpisaniem zamówienia na 122 Groty o wartości 1,1 miliona złotych. Dostawy mają zakończyć się do 21 grudnia 2018.
Doświadczenia z użytkowania
Rok to wystarczający czas, aby zarówno instruktorzy, zawodowa kadra oraz żołnierze Terytorialnej Służby Wojskowej mogli zapoznać się z nowym uzbrojeniem. Na prośbę Magazynu Militarnego MILMAG przedstawiciele dowództwa Wojsk Obrony Terytorialnej przekazali informacje dotyczące zgłaszanymi przez żołnierzy problemów z karabinkami. Ich lista jest relatywnie krótka, choć nie wyczerpuje liczby proponowanych zmian postulowanych przez użytkowników.
Karabinki Grot przechodzą ciężką szkołę w rękach żołnierzy Terytorialnej Służby Wojskowej. Ale to bardzo dobrze, że wychodzą wszystkie usterki. Zostaną poprawione w kolejnych wariantach
Rzecznik WOT podpułkownik Marek Pietrzak przekazał Militarnemu Magazynowi MILMAG listę najczęściej występujących uszkodzeń. Obejmuje ona: złamania okładek napinacza (40 przypadków), pęknięcia dźwigni zaczepu suwadła (21 przypadków), pęknięcie iglicy (12 przypadków), zagubienie regulatora gazowego (6 przypadków), zagubienie tłoka gazowego (3 przypadki), uszkodzenie zespołu kolby (7 przypadków). Dotyczyło to 5% użytkowanych karabinków.
Podpułkownik Pietrzak napisał też, że potrzeba interwencji Fabryki Broni mieści się w normie zakładanej przez Dowództwo WOT. Liczba uwag zgłaszanych przez żołnierzy spada, co jest wynikiem zrealizowanych już modyfikacji i wzrostem wiedzy technicznej użytkowników. Rzecznik WOT poinformował MILMAG, że Fabryka Broni dokonała akcji serwisowej broni, która dotyczyła w 72 przypadkach sprawdzenia i wymiany przyłącza pasa nośnego i w 214 przypadkach regulacji zespołu przeziernika. Warto szczególnie zwrócić uwagę na ten ostatni punkt.
Do Wojsk Obrony Terytorialnej trafiło dziesięć partii karabinków Grot C16 FB-M1: dwie w 2017 (1000) i dotychczas osiem w 2018 (6690). Do końca roku WOT ma odebrać 9650 karabinków
Napinacz i iglica
Okładka napinacza to wykonana z tworzywa sztucznego nakładka na stalową rękojeść. Tutaj rzeczywiście ukształtowano ją niefortunnie. Stalowa prostopadłościenna końcówka rączki zachowuje się jak klin, gdy z drugiej strony następuje uderzenie i plastik po prostu pęka. Co ciekawe, problemu tego nie zgłaszali ani komandosi testujący karabinki, ani doświadczona kadra z WOT sprawdzająca Groty przed podpisaniem umowy. Takie doświadczenia są przykładem używania broni przed mniej zaawansowanych użytkowników.
Karabinek Grot rozłożony nieco bardziej niż częściowo. Zdemontowano urządzenie spustowo-uderzeniowe. Łoże w pośredniej wersji do karabinków samopowtarzalnych Grot S16 FB-M1
Pęknięcie iglicy jest ciekawe, bowiem znowu – nie występowało podczas intensywnych strzelań, jakim broń poddawano podczas prób w Wojskach Specjalnych. Ba, zwracano nawet uwagę, że w polskich modelach iglice wytrzymują więcej, niż w standardowej broni komandosów (iglica zgodnie z instrukcją ma być w niemieckich modelach wymieniana po 6 tys. strzałów). Trafiły tam jednak egzemplarze z serii prototypowej, a Wojska Obrony Terytorialnej używają już seryjnych Grotów. Tutaj może się zdarzyć jakaś wada materiałowa lub technologiczna. Wiadomo, że konstruktorzy z Fabryki Broni analizują problem.
Symetryczna rękojeść napinania. W przyszłości części z tworzywa mają zostać zastąpione odpowiednio ukształtowanymi metalowymi lub aluminiowymi
Zaczep suwadła
Dźwignia zaczepu suwadła to element przypominający literę H, który umieszczony został za gniazdem magazynka w przedniej części osłony spustu. Wykonano go z tworzywa sztucznego i znacznie polepsza funkcjonalność broni. Zamiast, jak w karabinkach AR-15/M16, szukać po załadowaniu magazynka kciukiem słabej ręki niewielkiej dźwigni na boku komory zamkowej, wystarczy nacisnąć palcem wskazującym dłoni na chwycie dźwignię. To wszystko. Każdy, kto choćby w niewielkim stopniu przyzwyczaił się do tego rozwiązania w Grocie będzie narzekał na jego brak w innych konstrukcjach.
Zespół ruchomy rozłożony do czyszczenia, widoczne suwadło, zamek, iglica, kołek iglicy i trzpień sterujący
Zaczep ułatwia zatrzymanie suwadła w tylnym, inspekcyjnym położeniu i pozwala przyśpieszyć wymianę magazynka. Niemniej element wykonano z tworzywa sztucznego. I tutaj pojawia się problem. Przy niedoświadczonym użytkowniku rzucającym lub odkładającym swoją broń w przypadkowe lub niefortunnie wybrane miejsce zdarza się, że pęka. Co ciekawe, nie narzekali na to ani testujący broń komandosi, ani instruktorzy. Pęknięcia nie zdarzały się także w samopowtarzalnych cywilnych karabinkach. Wychodzi na to, że to problem początkujących. Ale jeżeli pojawia się w dużej liczbie konstrukcji, to odpowiedzialność za jego rozwiązanie spada na producenta. Fabryka Broni nie może liczyć na to, ze karabinek zawsze trafi w ręce doświadczonego użytkownika. Zwłaszcza, jeżeli chce swoją broń na przykład do amunicji 7,62 mm x 39 eksportować. Niekoniecznie do państw zachodnich.
Dźwignia zaczepu suwadła. Podniesienie jej palcem wskazującym powoduje zatrzymanie zespołu ruchomego w tylnym położeniu. Ruch w dół z tej pozycji zwalnia suwadło
Regulator gazowy
Problem wypadającego regulatora gazowego, a często wylatującego za nim tłoka gazowego jest dosyć ciekawy. Zdarzają się nawet opowieści o tym, jak broń miała rzekomo strzelać ogniem seryjnym i po którymś strzale regulator sam się przekręcał i odlatywał. Można to włożyć między bajki, bo ze względów konstrukcji karabinka jest to niemożliwe.
Jeden z większych powodów do narzekań – wypadający regulator gazowy. Nie ma tutaj znaczenia, czy to błąd użytkownika, należy zadbać o większą idiotoodporność tego zespołu
Niemniej, wśród żołnierzy TSW powszechne jest zakładanie w otwór regulatora plastikowej opaski samozaciskowej (popularnej trytyki), aby ochronić się przed stratą tego elementu. Odrębną kwestią są przekazywane z ust do ust miejskie legendy, ile to setek złotych ma kosztować ta zagubiona część i ile z własnej kieszeni trzeba będzie za nią oddać. Nie warto im ufać.
Swoją drogą, swoistym absurdem jest zabezpieczanie plastikowym zaciskiem najbardziej rozgrzewającego się elementu broni! W końcu to do wnętrza regulatora gazowego wprowadzane są i następnie przekierowywane do komory gazowej bardzo gorące gazy. Użytkownicy najwyraźniej nie strzelają ze swoich karabinków zbyt intensywnie. Gdyby tak robili, to tworzywowa opaska zabezpieczająca regulator szybko się roztopi.
Jak można się domyślać zagubienie regulatora występuje, gdy do obsługi broni zabiera się bardzo niedoświadczony użytkownik. W dodatku taki, który do tej pory nie miał do czynienia z regulatorem gazowym w jakiejkolwiek konstrukcji strzeleckiej. Wypchnięcie regulatora i tłoka może bowiem nastąpić tylko w sytuacji, gdy został po zdemontowaniu niewłaściwie założony na komorę gazową. Zdarza się, że niedoświadczony żołnierz owszem włoży regulator i nawet trochę go przekręci, do położenia jak mu się wydaje oznaczonego cyfrą 1 (strzelanie w warunkach normalnych). Kłopot w tym, że jeżeli sprężynowy zatrzask zabezpieczający nie zaskoczy w wycięcie, to nie będzie to jego prawidłowy montaż. I wówczas podczas strzelania czy przemieszczania się z bronią może się zdarzyć, że regulator gazowy wypadnie.
Niemniej jednak, skoro to zjawisko jest powszechne w WOT to niestety po stronie producenta jest wprowadzenie mechanizmu lepiej zabezpieczającego broń przed błędnym zamocowaniem regulatora. Za czyny dzieci odpowiadają rodzice, można ironicznie napisać. Z zasady producent zakłada, że użytkownik broni przed użytkowaniem przeczyta i dobrze zapozna się z instrukcją. To zdejmuje odpowiedzialność za błędne obchodzenie się z konstrukcją strzelecką z jej wytwórcy. Jednak, jeżeli spora grupa użytkowników zwraca uwagę na ten sam problem, to kłopot jest poważniejszy niż tylko ich kiepskie wyszkolenie.
Grot jest bronią wojskową, której poziom idiotoodporności powinien być znacznie wyższy, niż innych konstrukcji. Nie można też zakładać, że zawsze użytkownikiem będzie osoba, która wykuje na pamięć całą liczącą 90 stron książeczkę, którą Fabryka Broni dołącza do każdego karabinka. W końcu producent chce broń eksportować i to niekoniecznie do zaawansowanych technicznie Europejczyków o wysokiej kulturze technicznej.
A zatem być może Łucznik musi opracować lepszy zatrzask regulatora, który wyeliminuje część ludzkich błędów. Albo przyjrzeć się jego konstrukcji. Jeżeli regulator sam zmienia swoje położenie pod wpływem wstrząsów, to może sprężyna zatrzasku jest wadliwa? Na przykład ulega podczas oddziaływania wysokich temperatur rozhartowaniu i traci swoje właściwości sprężyste. To już nie jest problem użytkownika, ale producenta.
Regulator gazowy we właściwym położeniu do strzelania w warunkach normalnych. Trudno bez niepoprawnego umieszczenia go w wycięciu wyobrazić sobie, jak może wylecieć z broni
Kolba
Nadesłana przez rzecznika uwaga dotycząca uszkodzeń kolby karabinka jest nieco enigmatyczna. Jednak z rozmów z żołnierzami Terytorialnej Służby Wojskowej (TSW) i zawodową kadrą WOT (w tym instruktorami) wynika, że obejmuje to szeroką kategorię problemów. Najbardziej powszechne jest wypadanie gniazd QD do mocowania pasa z stopki kolby. Dodatkowo dosyć często zdarza się, że odkręca się sprężyna podpoliczka, a także uszkodzeniu – poluzowaniu ulega zatrzask ustalający kolby. Do tego trzeba dodać nieuchronne zniszczenia kolby po jej wklinowaniu między twardy materiał.
Kolba karabinka Grot po rozłożeniu
Z pewnością producent i kadra WOT musi zbierać na ten temat informacje, aby ulepszyć obecny wzór kolby. Co więcej, docelowy karabinek Grot C16 FB-M3 może mieć zastosowane całkowicie inne rozwiązanie – kolbę wysuwaną na wzór znanej z pistoletu maszynowego MP5. I takie pomysły pojawiają się wśród instruktorów związanych z dowództwem WOT. Na szczęście to modułowa konstrukcja i wkrótce – także dla użytkowników cywilnych – mają się pojawić nowe obsady. W pierwszej kolejności z tuleją do mocowania komercyjnych kolb rodem z karabinków AR-15.
Przykład modułowej budowy – jeden z protypów MSBS-5,56K zaprezentowany na MSPO z kolbą od karabinka Beryl
Powłoka ochronna
Niezależnie od tych przypadków, jak dowiedział się MILMAG, użytkownicy kwestionują jakość pokryć ochronnych, które znajdują się na stalowych częściach. Większość żołnierzy TSW, odbywających swoje 16-dniowe szkolenie podstawowe – niezależnie czy latem czy zimą – zauważa szybkie osadzanie się rdzawego nalotu na elementach ze stali. Częściowo winę za to ponosi niewłaściwa konserwacja oraz przekazywane przez wojsko substancje do czyszczenia. Trudno zidentyfikować czym żołnierze próbują konserwować konstrukcje. Z przekazanych informacji wynika, że owe oleje mają magiczne zdolności absorbcji wody. Po potraktowaniu broni profesjonalnymi środkami do czyszczenia dostarczanymi przez rodzinny niektórych żołnierzy mających doświadczenia z własnymi konstrukcjami strzeleckimi problem w dużej mierze znika. Warto, aby kadra WOT uważniej przyglądnęła się tej kwestii. Zwłaszcza, że ćwiczenia zimowe narażają karabinki na dużą amplitudę temperatur od -10 °C na zewnątrz do ponad 25 °C wewnątrz pomieszczeń, w których przebywają i śpią.
Tak po pewnym czasie w warunkach polowych zaczynają wyglądać wszystkie konstrukcje strzeleckie. To naturalny stan dla broni, w którym nadal powinna niezawodnie funkcjonować
Mocowanie pasa
Niezbyt dobrym pomysłem okazało się też – zgłaszane już na etapie prób – umieszczenie punktów QD do mocowania pasa na dolnych skośnych płaszczyznach ośmiościennego aluminiowego łoża. Karabinek noszony w ten sposób często przekręca się na plecach, dodatkowo stalowe elementy zaczepu do pasa trą o aluminiowe łoże, często zdzierając pokrywającą stop anodę. W samopowtarzalnych wersjach cywilnych punkt mocowania QD przeniesiono je na boczne ścianki. Docelowo w finalnej wersji broni M3 montaż do pasa będzie osobnym elementem. Ma być mocowany w otworze montażowym standardu MLOK.
Niezbyt fortunnie wybrany w modelu Grot C16 FB-M1 tuleja montażowa QD do pasa nośnego. Dobrze widać, jak karabińczyk trze o łoże
Zniszczony przez zaczep do pasa odcinek uniwersalnej szyny montażowej. Sam zaczep pasa też jest mocno uszkodzony
Jak już wspomniano, dosyć powszechne jest wypadanie tulei do mocowania pasa ze stopki kolby. Zazwyczaj takich przypadków zdarza się kilka-kilkanaście podczas szesnastodniowych ćwiczeń. Jak przekazali użytkownicy z WOT problem nasila się w ujemnych temperaturach. Nie jest to coś, co dyskwalifikuje broń, ale zmusza do zastanowienia nad kwestią kontroli jakości lub połączenia między prawą i lewą tuleją QD.
Warto też wspomnieć, że sam pas sprawia żołnierzom TSW spore trudności. To dosyć prosta, dwupunktowa konstrukcja, ale większość osób nie radzi sobie z prawidłowym zapleceniem elementów. Odkrywają ze zdumieniem kwestie oczywiste dla każdego, kto chodził z plecakiem po niewielkich nawet górach, że paski trzeba dodatkowo przeciągnąć przez klamry. Zwiększa to tarcie materiału i zapobiega przypadkowemu wyczepieniu. Odrębną kwestią jest w ogóle nauka posługiwania się pasem nośnym, która nie jest opisana w instrukcji. Warto dodać, że pierwowzór pasa do Grota powstał dla użytkowników z jednostek specjalnych. Nie narzekano na niego ani podczas prób karabinków w Wojskach Specjalnych, ani testowania przez bardziej doświadczonych użytkowników. Tutaj ponownie wychodzi brak czasu na odpowiednie szkolenie.
Pasokombinowanie, czyli kombinacje alpejskie z pasem nośnym. Czego tutaj nie ma? Warto zerknąć, gdzie wbija się lufa na ostatnim z zdjęć. Ale to dopiero pierwsze szkolenie, nawyki będą wyrabiane w ciągu kolejnych lat ochotniczej służby
Zalety i wady modułowości
Co tutaj kryć dla Wojska Polskiego przez długie lata problemem jest i będzie możliwość grzebania żołnierzy przy nowej broni. Modułowość ujawnia tutaj swoje wady – Grota łatwiej popsuć, niż Beryla. W końcu cała idea polegała na tym, aby dało się łatwo wymienić lufę i zastąpić jedne zespoły innymi. Przy armii masowej – nawet zawodowej, to z punktu widzenia instruktorów spory błąd. Początkujący żołnierze są trochę jak ciekawskie dzieci – zawsze chętne odkręcić śruby, które odkręcać niby można, ale w wielu przypadkach się nie powinno. Albo powinno, ale po dłuższym czasie poświęconym na lekturę instrukcji użytkowania broni.
Dlatego z kręgu kadry WOT padają nawet komentarze, że może i karabinek jest fajny, ale należy zabrać żołnierzom klucze do grzebania w mechanizmach lub w ogóle zrezygnować z niektórych cech broni. Na przykład z szybkiej wymiany lufy. Bo jeszcze żołnierz zapomni dokręcić śrubę rzymską która trzyma ją w obsadzie, albo zrobi to zbyt słabo i nie zadziała zabezpieczenie w postaci kamieni ustalających. W konsekwencji przy strzelaniu pocisk wydmuchnie z broni samą lufę. I owszem, zdarzały się już takie przypadki.
Kultura techniczna wymagana nie nawet do strzelania czy użytkowania, ale do obsługi Grota jest jednak wyższa niż w przypadku karabinków Beryl czy AK/AKM. Z drugiej strony jednak broń trafia do pokolenia dla którego nie ma tajemnic smartfon, a użyteczność klasycznego telefonu z obrotową tarczą budziłaby politowanie. Gdyby oczywiście taki jeszcze żołnierze TSW znali i pamiętali.
Niemniej, obawa przed przypadkowym popsuciem nowej broni jest w Wojskach Obrony Terytorialnej dosyć duża. Żołnierze Terytorialnej Służby Wojskowej nie dostają często ani instrukcji, ani narzędzi, a jedynie elementy zestawu do czyszczenia i konserwacji. Stąd leworęczni nie mogą korzystać z zalet Grota, czyli przestawnego okna wyrzutowego łusek. Większość z nich nawet nie ma pojęcia, że broń ma taką cechę! Dziwią się przy tym czasem po co zaślepka z tworzywa po drugiej stronie karabinka. Inna rzecz, że łuski są wyrzucane na skos do przodu, więc większości mańkutów standardowe położenie okna wyrzutowego wcale nie przeszkadza. Chwalą sobie za to w pełni zdublowane manipulatory.
Ciekawa kombinacja – strzelec leworęczny z karabinkiem dostosowanym do wyrzucania łusek na prawo. Jednak odbijacz zniknął, co oznacza że część łusek trafia w strzelca
Inne problemy
Podczas użytkowania broni pojawiają się też inne, niezaznaczone wcześniej problemy. Przede wszystkim z broni notorycznie odpadają przykręcane na dwóch śrubach odbijacze łusek. Powszechnym widokiem podczas szesnastodniowego szkolenia są karabinki pozbawione tego elementu. Co więcej podczas prób dostosowania broni do osób leworęcznych pojawił się też inny kłopot. Śruby zaślepki okna wyrzutowego da się wkręcić zbyt głęboko. Trą przez to o suwadło, uniemożliwiając prawidłowe poruszanie się zespołu ruchomego.
Warto pamiętać, że zaślepka i odbijacz to elementy z tworzywa sztucznego, bardziej podatnego od stali czy aluminium na uszkodzenia mechaniczne, zarysowania czy pęknięcia. W trakcie służby będą się wyrabiały, a ich powierzchnia ulegnie ścinaniu, a tym samym zmieni swoją grubość. Warto już teraz, z nową bronią zasygnalizować ten problem.
Na wielu karabinkach używanych podczas szkolenia podstawowego brakowało odbijacza łusek. Oznacza to, że ten element jest dosyć słaby i należy poprawić jego mocowanie
Kolejnym problemem, który pojawiał się w broni używanej przez WOT było pękanie elastomerowych zderzaków suwadła umieszczonych na tylcu mechanizmu powrotnego. Ponownie, zjawisko nie było spotykane latem i jesienią, wystąpiło podczas strzelania zimowego w temperaturach około -5 °C. W jednym z karabinków kawałki elastomeru zablokowały suwadło i doprowadziły do zacięcia.
Generalnie trzeba przyznać, że niezbyt fortunnym pomysłem jest wprowadzenie rury mechanizmu powrotnego w kształcie otwartej litery U. Można ją wyczyścić tylko po wybiciu kołka zabezpieczającego łączącego z prowadnicą, inaczej nie da się dostać do przestrzeni pod sprężyną powrotną. Nawet w cywilnym karabinku jest to miejsce gromadzące najwięcej zanieczyszczeń.
Żołnierze TSW zwracali także uwagę na możliwość zakleszczania się plastikowych magazynków w komorach spustowych z tworzywa sztucznego. Często występowało to latem i jesienią, podczas czołgania się po suchym, zapiaszczonym terenie. Pierwsze komory spustowe w egzemplarzach serii prototypowej miały szersze gniazda do magazynka (takie trafiły też do trzech egzemplarzy samopowtarzalnych), później zostały one wymienione na ciaśniejsze docelowe.
Przez brak wiedzy, a także niechęć kadry do grzebania w przydzielonej broni, wielu strzelców leworęcznych nie korzysta z możliwości dostosowania modułowej broni do swoich potrzeb
Brak czasu
Z drugiej strony trzeba przyznać, że z szesnastodniowego szkolenia na zapoznanie się z bronią przeznaczony jest tylko jeden dzień i to jeszcze połączony z wizytą na strzelnicy. To naprawdę nieco za mało, aby opanować coś więcej niż podstawy bezpiecznego posługiwania się karabinkiem. A te, trzeba przyznać są wpajane dobrze. Żołnierze TSW uczeni są pracy na bezpieczniku i przełączniku rodzaju ognia, trzymania palca poza spustem i usuwania zacięć.
Generalnie ponieważ żołnierze często nie mają dostępu do instrukcji nawet nie bardzo wiedzą, jak i w co celować oraz na jaki dystans przystrzelany jest karabinek. Samo trafianie wychodzi lepiej lub gorzej. Przeziernik jest lepszy od szczerbiny, bardziej intuicyjny. Oczywiście znacznie lepszy efekt daje prowadzenie strzelania z użyciem celowników kolimatorowych. Po zrozumieniu zasady celowania z otwartymi oczyma, prowadzenie ognia szybko staje się intuicyjne. Nie oznacza to, że nie należy uczyć żołnierzy korzystania z przyrządów mechanicznych.
Nieco gorzej wychodzi samo przenoszenie broni i strzelanie podczas taktyki. Widać tutaj ogromną przepaść między rezerwistami, którzy dołączyli do Wojsk Obrony Terytorialnej i przechodzą ośmiodniowe szkolenie wyrównawcze. To osoby, które nawet po latach od zakończenia zasadniczej służby wojskowej nadal mają większe obycie z bronią, niż cywile po krótkim przeszkoleniu. Nie da się niestety w krótkim czasie 16 dni nabyć odpowiedniego doświadczenia. To przychodzi z czasem.
Problem, który pojawił się zimą w jednym z nowo sformowanych batalionów było pękanie elastomerowych zderzaków suwadła umieszczonych na tylcu mechanizmu powrotnego
Szkolić szkolących
Odrębną sprawą jest przygotowanie kadry instruktorskiej. Wśród niej zdarzają się osoby naprawdę znające się na nowych karabinkach, jasno wskazujące na ich wady i zalety. Niestety jest też sporo takich, którzy po prostu mają kiepską wiedzę o Grotach.
W jednym z nowo formowanych batalionów zdarzyły się przypadki, że podoficerowie mieli niewielkie pojęcie o prawidłowej obsłudze karabinków i nie potrafili przekazać tej wiedzy szkolonym. Nikt nie tłumaczył żołnierzom TSW jak prawidłowo obsłużyć broń po dniu w terenie, nie wiadomo gdzie aplikować olej. Część szefów plutonów nie wydawała wszystkich przyborników, ale tylko kilka na pododdział z obawy, że kursanci pogubią ich elementy. Bardzo szybko zużywa się zapas miedzianych szczotek do czyszczenia, postulowane są zakup ich większej liczby. Żołnierzom nie wydaje się instrukcji obsługi, więc nie mogą się nawet sami doszkolić w czasie wolnym.
To wszystko są kwestie, które powinny w Wojskach Obrony Terytorialnej ulec z czasem i zyskaniem doświadczenia poprawie. Warto jednak zwrócić uwagę, że sporo problemów nie wynika z broni jako takiej, ale niepoprawnej jej obsługi i konserwacji. A tak się składa, że Grot o którego użytkownik nie dba zaczyna pokrywać się nalotem, który kojarzy się żołnierzom z rdzą. Występuje na wszystkich metalowych powierzchniach – zamku, lufie, tłoku i tłoczysku, urządzeniu powrotnym.
Kwestia celownika
Podczas użytkowania pojawił się problem z mechanicznymi przyrządami celowniczymi. Warto tutaj wspomnieć, ze karabinki należące do Modułowego Systemu Broni Strzeleckiej kalibru 5,56 mm (MSBS-5,56) projektowano do wykorzystania z celownikami optoelektronicznymi lub optycznymi. Dlatego Grot ma na grzbiecie monolitycznej komory zamkowej długą uniwersalną szynę montażową. Broń jest natomiast pozbawiona stałych przyrządów celowniczych w postaci podstawy muszki i podstawy celownika.
W ramach programu zaawansowanego indywidualnego systemu walki Tytan, do którego przez kilka lat wchodził projekt MSBS-5,56, zakładano że podstawowym celownikiem stosowanym na karabinku będzie kolimator (konkretnie rozwijany przez PCO model CK-1T), luneta o niewielkim powiększeniu 4-6x, celownik termowizyjny lub noktowizyjny. Niejako poza Tytanem proponowano też celownik hybrydowy, czyli zespól celowników dziennych DCM-1 Szafir: lunetę LDK-4 4×32 z osadzonym na jej korpusie mikrokolimatorem MK-1.
Dlatego w Fabryce Broni opracowano składane mechaniczne przyrządy celownicze, które od początku traktowano jako zapasowe lub wręcz awaryjne – stosowane po uszkodzeniu celownika podstawowego. Tymczasem karabinki Grot dostarczane do WOT są kompletowane jedynie ze składaną podstawą muszki i składaną podstawą przeziernika. W dodatku ta ostatnia ma z prawej strony duże pokrętło. Służy ono do zmiany położenia podstawy w prawo lub w lewo, kłopot w tym że wystaje poza obrys celownika. Bardzo często element ten w pierwszej kolejności uderza o podłoże, zaczepia o oporządzenie. Co więcej podczas składania i rozkładania zmienia się położenie celownika. Stąd te liczne przypadki regulacji zespołu przeziernika. To niewątpliwie element do poprawy.
Warto jednak na koniec napisać, ze odporność na uszkodzenia i wytrzymałość składanych przyrządów zawsze będzie znacząco niższa, niż stałych. Nie ma znaczenia, czy te ostatnie mocowane są na szynie uniwersalnej czy bezpośrednio na komorze zamkowej. Szukając porównania: trudno oczekiwać od zapasowego koła dojazdowego podobnych parametrów, które charakteryzują zwykłą oponę. Tutaj wychodzi kwestia bardziej systemowa, niż dotycząca opracowanych mechanizmów samych w sobie.
Nie dla wszystkich żołnierzy WOT starcza celowników optoelektronicznych i składane, zapasowe mechaniczne przyrządy celownicze pełnią rolę podstawowych. Łucznik powinien opracować stałe przyrządy mocowane na szynie, dla przykładu z takimi Francuzi kupili H&K HK416-F
Kolimatory dla WOT
Dlatego też Wojska Obrony Terytorialnej – wykorzystując jako pretekst brak odpowiednich mechanicznych przyrządów – otrzymały w ramach amerykańskiej procedury zakupów Foreign Military Sales/Foreign Military Financing (te możliwości pojawiły się po bliskich kontaktach z przedstawicielami Gwardii Narodowej) trzy tysiące celowników holograficznych EOTech HWS.552.A65. Zakup kolejnego tysiąca będzie pochodził z zakupów zrealizowanych z budżetu WOT przez Wojska Specjalne. Ponadto WOT czeka na dostawę dwóch tysięcy celowników kolimatorowych Aimpoint Micro T-2. Te ostatnie mają stać się podstawowym systemem celowniczym w Wojskach Specjalnych.
W tak skompletowanych karabinkach składane przyrządy pełnią ich przewidywaną rolę, czyli leżą złożone na grzbiecie komory zamkowej. Będą używane jedynie w przypadku awarii celownika głównego. Niemniej, aby ostatecznie rozwiązać problem trzeba opracować stałe (w sensie: nieskładane) mechaniczne przyrządy, osadzone na grzbietowej szynie i odporne na uderzenia.
Można też uznać, że Wojsko Polskie jednak powinno przenieść się w XXI wiek i dostarczyć żołnierzom dużą partię celowników optycznych, kolimatorowych/holograficznych bądź zespolonych, jak Szafir opracowany przez warszawską spółkę PCO. Najbardziej prawdopodobne wydaje się to ostatnie. Decyzja Dowództwa WOT związana z zakupami i zmianami w programach szkolenia ogniowego zdają się potwierdzać tezę, że mechaniczne przyrządy celownicze są zapasowymi.
Wbrew licznym głosom, że w pierwszej kolejności nowe karabinki powinny trafić do jednostek pierwszoliniowych dobrze się stało, że używa je WOT. Ujawniono przez to problemy, których nie zauważyłby doświadczony użytkownik
Przez M2 do M3
Postulowane przez Wojska Obrony Terytorialnej zmiany, które mają doprowadzić do opracowania karabinka Grot C16 FB-M3 (MSBS-5,56KA2) obejmują w pierwszej kolejności poprawę łączenia rękojeści napinacza z okładkami z tworzywa sztucznego. Ponadto zmianę sposobu mocowania regulatora gazowego, poprawę łoża i zmiany w konstrukcji dźwigni zaczepu suwadła. Przede wszystkim jednak, aby wyeliminować część problemów z bronią postulowane jest też rozszerzenie szkolenia z bronią, w tym skupienie się na jej prawidłowej obsłudze. Nastąpiła też zmiana modelu strzelań w WOT.
W pierwszej kolejności do Wojsk Obrony Terytorialnej ma trafić model pośredni, czyli Grot C16 FB-M2 (MSBS-5,56KA1). Jedyne wprowadzone w nim zmiany obejmą modyfikację łoża i przeniesienie punktu mocowania pasa nośnego. Ten trafi na szynę, aby żołnierz mógł go mocować w dogodnym dla siebie miejscu łoża w otworze montażowym Magpul MLOK. Początkowo postulowano że nastąpi jeszcze w 2018, ale udoskonalone Groty C16 FB-M2 prawdopodobnie pojawią się dopiero w 2019. Producent jednak zadeklarował w umowie iż dokona nieodpłatnej modernizacji broni.
Hamulcowi z IU
Warto wspomnieć, że o ile Wojska Obrony Terytorialnej jako gestor postulują zmiany, zaś Fabryka Broni zamierza je wprowadzić, to hamulcowym okazuje się być właściciel dokumentacji do broni, czyli Inspektorat Uzbrojenia Ministerstwa Obrony Narodowej. Polski system nie zakładał do tej pory stopniowego i ewolucyjnego udoskonalania broni. Biurokratyczne procedury związane z modyfikowaniem i modernizowaniem – pomijając konflikt kompetencyjny z Inspektoratem Wsparcia Sił Zbrojnych – są żmudne i długotrwałe. Inna sprawa, że w czasach słusznie minionych broń długotrwale testowano i badano przed wprowadzeniem do służby. Tyle tylko, że ówczesne partie próbne liczyły po kilkaset a nawet kilka tysięcy konstrukcji.
Prawa do samego karabinka są w gestii Inspektoratu Uzbrojenia MON, bowiem broń nadal jest elementem programu zaawansowanego indywidualnego systemu walki Tytan. Wojsko niechętnie wprowadza jakiekolwiek zmiany do raz zatwierdzonej dokumentacji. Jest ona niemal wykuta w kamieniu. Dlatego wprowadzanie poprawek do Grota się opóźni. Harmonogram zakłada, że są one elementem kolejnego etapu programu żołnierza przyszłości Tytan. A to może nastąpić dopiero w okolicach 2021-2022. W międzyczasie będzie gotowy granatnik oraz reszta rodziny.
Grot C16 FB-M1 używany w temperaturze pięciu stopni poniżej zera. Długotrwałe użytkowanie broni w tych warunkach wraz z przechodzeniem z ogrzewanych pomieszczeń na zewnątrz i z powrotem to dobry sprawdzian dla niezawodności karabinka
Docelowy Grot
Docelowa odmiana karabinka to Grot C16 FB-M3. Tutaj zakres zmian może być nawet większy, o ile pokonane zostaną trudności w ich wprowadzaniu. Na razie toczą się jednak na ten temat dyskusje. Okazuje się, że pewne zalety modułowej konstrukcji niekoniecznie są takie dla określonego użytkownika. Postulowane zmiany dotyczą też wprowadzenia dłuższego łoża czy nowych zestawów kolb. Nie da się ukryć, że obecne łoże jest dobre dla użytkownika ogólnowojskowego. Ktoś, kto już umie strzelać będzie trochę narzekał. Ale dobrym pomysłem jest wydłużenie łoża poza regulator gazowy, który trafi do odpowiedniego wycięcia. Może spowoduje to nawet wprowadzenie swoistego systemu zabezpieczenia przed wypadnięciem regulatora i poprawi funkcjonalność polskiej konstrukcji.
Testy niedoświadczonych
Wbrew licznym głosom, że w pierwszej kolejności nowe karabinki Grot C16 FB-M1 powinny trafić do pierwszoliniowych jednostek i weteranów misji w Iraku i Afganistanie, bardzo dobrze się że stało się inaczej. Tym samym ujawniono pewne problemy, który rzadko czy wręcz nigdy nie zdarzyłyby się w broni używanej przez doświadczonych użytkowników. To widać na przykładzie prób wykonywanych choćby przez komandosów z Wojsk Specjalnych. Takie lekcje zarówno dla producenta, jak i wojska są wręcz bezcenne. Należy mieć nadzieję, że są skrupulatnie odnotowywane i przekazywane do Fabryki Broni. Weterani zaś w tym czasie mogą nadal korzystać ze sprawdzonych i znanych sobie karabinków wz. 96C Beryl, czekając na finalną wersję Grotów.
Warto przy tym pamiętać, że MSBS-5,56 to pierwsza polska indywidualna broń strzelecka. Nigdy wcześniej w kraju nie powstał od podstaw nowy karabinek automatyczny. Grot poddano wszelkim badaniom, łącznie z długotrwałym oddziaływaniem wibracji – i wówczas żaden regulator nie odpadł. Jednak splot czynników połączony z ludzką inwencją doprowadził do wystąpienia uszkodzeń, o których nie pomyślał żaden z konstruktorów. Po prostu nie przyszło im do głowy, że pewne działania mogą być możliwe. Poza tym każdy inżynier jest głęboko przekonany, że przed posługiwaniem się bronią należy jednak dokładnie przeczytać instrukcję, a nie jedynie przejść krótkie przeszkolenie. Słowem – uczą się wszyscy, zarówno producent, jak i żołnierze.
Na co nie narzekają?
Warto też zwrócić uwagę nie na to na co narzekają, ale na to o czym nie mówią użytkownicy. Bo może się zdarzyć, że ważne rzeczy zostaną przysłonięte przez nawarstwienie mało istotnych problemów. Przede wszystkim nie słychać o zacinaniu się broni. Owszem, zacięcia występują, bo zawsze się pojawiają – szczególnie przy strzelaniu amunicją ślepą. Nie są jednak podkreślane przez użytkowników, a zatem nie są dla nich problemem. Innymi słowy: broń przeszła test niezawodności. A to najważniejsze w wojskowej konstrukcji. Nie słychać też narzekań na ergonomię czy funkcjonalność. Użytkownicy chwalą sobie manipulatory i ich rozmieszczenie. Ciut gorzej z ich trwałością.
Wszystkie wymienione powyżej usterki – może poza kwestią iglicy – są drugo- czy nawet trzeciorzędne. Oczywiście nie oznacza to, że należy je pomijać, ale nie wpływają znacząco na działanie broni. Z pewnością producent musi na bieżąco monitorować jakość komponentów dostarczanych od licznych podwykonawców, w tym detali z tworzywa sztucznego. Pewne elementy, a być może nawet zespoły, powinny zostać nieco przekonstruowane. Łucznik powinien się także zastanowić nad małymi zmianami technologicznymi.
Jest nieźle, będzie lepiej
Ogólnie – nie jest źle. Solidna czwórka, jak na pierwszy rok. Warto pamiętać, że tak naprawdę to wdrożenie broni do produkcji, czyli pełne przestawienie się radomskiego zakładu na wytwarzanie Grota nastąpiło dopiero cztery miesiące temu! Duża część karabinków dostarczanej wcześniej powstawała metodami półprototypowymi, co też mogło być przyczyną usterek.
Należy mieć nadzieję, że Łucznik analizuje raporty przygotowane przez Wojska Obrony Terytorialnej i od licznych testerów uzyskuje sporo wiedzy.
Jednocześnie duży szacunek należy się dowództwu WOT i zarządowi Fabryki Broni. Współpraca użytkownika z producentem doprowadziła do pierwszego bodaj w dziejach polskich Sił Zbrojnych rzeczywiście stopniowego rozwoju konstrukcji i jej ulepszania podczas użytkowania. I wpisano to do samej umowy. Obie strony wiedziały, że wersja M1 nie jest docelowa. Od początku WOT brał pod uwagę wprowadzenie do Grota kolejnych zmian. To bardzo mądre podejście, które może doprowadzić do znacznie szybszego, tańszego i bardziej efektywnego procesu wdrażania nowych konstrukcji do Wojska Polskiego. I współpracy przemysłu z wojskiem.
Przyszłość
Uchylając rąbka tajemnicy można napisać, że dowództwo Wojsk Obrony Terytorialnej szykuje żołnierzom jeszcze kilka niespodzianek. Po pierwsze, niedługo zacznie zamawiać zestawy do konwersji karabinków (w zasadzie zamków) na broń zasilaną amunicją barwiącą do ćwiczeń force-on-force. Umowa na dostawę systemów do nabojów UTM, zamieniających Groty w broń z zamkiem swobodnym, może zostać podpisana jeszcze w tym roku.
Po drugie, WOT czeka z utęsknieniem na subkarabinki. I chce wprowadzić je nieco szybciej niż zakłada harmonogram Inspektoratu Uzbrojenia. Tak samo, jak w przypadku testów w Wojskach Specjalnych skrócone lufy mają wejść do uzbrojenia jako dodatkowy moduł. Fabryka Broni w międzyczasie przeprowadziła badania kilkunastu różnych długości luf. Standardowo wojskowa odmiana powinna mieć lufę 10-calową/254-mm, ale WOT lubi zaskakiwać.