Przejdź do serwisu tematycznego

Halifax Direct Action – mały bombowiec

Direct Action, którego produkty wielokrotnie już pojawiały się w MILMAG-u, konsekwentnie trzyma się nazewnictwa swoich produktów związanego z II Wojną Światową. Tym razem, na testy otrzymaliśmy plecaki Halifax w mniejszej z dwóch wersji.

Nazwa plecaka pochodzi od Handley Page Halifaxa, czyli brytyjskiego, czterosilnikowego, ciężkiego samolotu bombowego. Halifaxy powstały w zakładach Handley Page, używane były bojowo od 1941 roku do końca wojny. Model Halifax był podstawowym ciężkim nocnym bombowcem brytyjskich Królewskich Sił Powietrznych (Royal Air Force) pierwszego okresu II wojny światowej do 1942 r., kiedy to pałeczkę pierwszeństwa przejął nowy bombowiec Avro Lancaster. Po wprowadzeniu Lancastera, który był zasadniczo wykorzystywany tylko jako bombowiec, Halifax pozostał drugim podstawowym bombowcem, ale oprócz tego jego wersje były stosowane do specjalnych zadań transportowych, w tym zaopatrywania ruchu oporu w okupowanych krajach i holowania szybowców transportowych, a także do celów patrolowych i zwiadu meteorologicznego. Nomenklatura Direct Action nadal więc jest w miarę spójna, choć trzeba przyznać, że nazwa bardziej pasuje do większego brata opisywanego dziś plecaka.

Zdjęcia: Jerzy Woźniakiewicz, MILMAG

Wprowadzenie

Halifax Small to plecak o pojemności 18 litrów, wyposażony w ciekawy system otwarcia. Pierwszy raz spotkałem się z tym sposobem w plecaku Arcteryxa. I już wtedy zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Generalnie, ze względu na system zamykania, plecaki możemy podzielić na kilka rodzajów. Pierwszym z nich są tak zwane top loadery czyli modele, do których przedmioty wkładamy przez otwór umieszczony w górnej części plecaka, najczęściej wyposażone w zaciągany sznurkiem komin. Drugim rodzajem są plecaki wyposażone w zamek biegnący z obu boków plecaka i przechodzący przez jego górną część, jak choćby znane z wojskowych 3-day packów Eagle. Producenci oczywiście eksperymentują z innymi rozwiązaniami, a jednym z nich jest takie zaprojektowanie plecaka, by otwierał się on na płasko po całkowitym rozsunięciu zamka. Jednocześnie ten sposób pozwala na takie manewrowanie maszynkami zamka, że użytkownik ma dostęp do jego zawartości z różnych kierunków. Takim właśnie plecakiem jest Halifax. W tym projekcie zamek tworzy swego rodzaju pętlę, sprawiając, że plecak jest swego rodzaju hybrydą.

Możemy używać go prawie tak jak klasycznego toploadera, gdy dwie górne klamry z paskami regulacyjnymi pozostawimy zapięte, możemy też przesunąć suwaki, albo rozsunąć je całkowicie. Wymaga to rozpięcia czterech klamer, ale pozwala na rozłożenie plecaka prawie na płasko. Wymiary zewnętrzne małego Halifaxa to 49,5 x 34,5 x 22,5 cm, a masa całości wynosi 1208 g. Plecak oferowany jest oczywiście we wszystkich kolorach dostępnych w Direct Action. Egzemplarze, które dotarły do redakcji wykonano z materiału w kolorze Adaptive Green oraz Coyote Brown. Co jest ważne, tonację kolorystyczną w obu wariantach utrzymuje cały plecak, a nie tylko jego zasadnicza, wykonana z materiału część – wszystkie dodatki, klamry, taśmy oraz zamek również są wybranego koloru.

Jak wspomnieliśmy, w ofercie producenta znajduje się także wersja Halifaxa nazwana „medium”. Średni Halifax to pełnoprawny plecak patrolowy, o pojemności 40 l. Jego budowa, a przede wszystkim system otwierania jest podobny do opisywanego przez nas malucha jednak konstrukcja jest już na pierwszy rzut oka wytrzymalsza ze względu na potencjalnie większa wagę przenoszonych ładunków.

Kieszeń główna

Mały Halifax to wydawałoby się w miarę prosty plecak EDC. Jego esencją jest duża, główna komora, do której mamy dostęp przez opisywany wyżej zamek. W środku mamy tak naprawdę dwie dodatkowe, płaskie kieszenie: jedną z siatki na klapie oraz dużą, płaską kieszeń na plecowej części. Obie zamykane są przy użyciu zamka błyskawicznego. Kieszeń plecowa mieści w sobie usztywnienie wykonane z plastiku, które nadaje sztywności całej konstrukcji. Można jednak z powodzeniem wykorzystywać ją jako kieszeń na laptopa lub, na co pozwala umieszczony nad zamkiem otwór do przełożenia rurki, jako przestrzeń do przenoszenia zbiornika systemu hydratacyjnego. Za wyprowadzenie rurki na zewnątrz odpowiadają z kolei obecne na lewym i prawym skrzydełku plecaka otwory.

I gdyby to było wszystko, można by powiedzieć, (zupełnie słusznie zresztą), że to niewiele. Producent poszedł jednak krok dalej. Zarówno przednia, jak i plecowa część głównej komory wykonana jest z weluru, który działa jak miękki rzep. Pozwala przez to na zamocowanie dowolnych organizerów, korzystających z Velcro. Po prostu przyczepiamy wybraną kieszeń w dowolnym miejscu. To jednak nie wszystko – część plecowa ma dodatkowo laserowe nacięcia w systemie Molle, dzięki którym można zamocować dowolną kieszeń PALS o szerokości do sześciu komórek.

Kieszonki boczne

Halifaxa wyposażono również w dwie, mieszkowe kieszonki umieszczone w dolnej części bocznych ścianek. Spokojnie mieszczą one nawet dwulitrową butelkę wody, a dzięki zastosowaniu elastycznych kołnierzy same dopasowują się do kształtu przenoszonych w nich przedmiotów. Nad nimi producent zdecydował się na zastosowanie laserowo wycinanego panelu Molle o powierzchni 3×5 pól. Taki układ pozwala za zamocowanie np. podwójnej ładownicy do karabinka, pokrowca na manierkę lub apteczki zrywanej. Warto jednak pamiętać, że trzeba dokonać tu wyboru – zamocowanie kieszeni na bocznych Palsach raczej wykluczy przenoszenie butelek w mieszkowych kieszeniach. Co warte pochwały, Direct Action tak dobrało umiejscowienie taśm regulacyjnych i klamer o szerokości 20 mm, że nie przeszkadzają one w używaniu ani kieszeni, ani panelu Molle.

Kieszenie zewnętrzne

Nie możemy oczywiście pominąć kieszeni zewnętrznych. Od frontu plecaka mamy ich aż cztery. Dwie na górnej części klapy, oraz dwie płaskie w części centralnej.

W części centralnej nachodzą one na siebie na zakładkę: prawa sięga od głównego zamka do zamka kieszeni lewej, a lewa wypełnia całą przestrzeń na szerokość klapy. Suwaki można ukryć w specjalnych zaszewkach – niby detal ale cieszy. Na środku klapy, między kieszeniami umieszczono daisy chain, czyli kawałek laminatu przeszyty ryglem tak, by tworzyć sześć komórek, umożliwiających np. wpięcie karabinka. Powyżej, mamy dwie, również zamykane na zamek i wszyte na zakładkę kieszenie. Mniejsza z nich podszyta jest w środku wspomnianym wcześniej welurem, gdyż intencją producenta było by móc w niej np. bezpiecznie przenosić okulary.

Na wierzchu klapy mamy też duży panel rzepa do przyczepiania naszywek. Podobnie jak w innych produktach Direct Action jest on ładnie zaokrąglony w rogach. Kolejny detal świadczący o dbałości o szczegóły.

Kieszeń dolna

Spód plecaka skrywa również niespodziankę. Po pierwsze producent zdecydował się na wszycie tam kolejnego laserowo wycinanego panelu Molle. Tym razem jednak jest on szeroki tylko na jedną kolumnę, a pod nim ukryto niewielką kieszonkę na zamek. Co ciekawe, akurat ten zamek wyposażono w pliskę, co sprawia, że całkiem łatwo jest tej kieszeni nie zauważyć. Kieszeń nadaje się np. do umieszczenia w niej pokrowca przeciwdeszczowego. Podejrzewam, że właśnie taka motywacja przyświecała projektantom. To czego nie rozumiem, to zastosowanie tylko jednego rzędu PALS – na spodniej części spokojnie zmieściłyby się przynajmniej dwa, a dałoby to większe możliwości montażu dodatkowych kieszeni.

Szelki

Najważniejszym elementem każdego plecaka jest system nośny. W przypadku niewielkiego, bądź co bądź, Halifaxa składa się on z szelek oraz pełniącego funkcję stabilizującą pasa, a raczej paseczka biodrowego. I to w zupełności wystarcza. Sam pas wykonano z taśmy, nie przenosi on żadnych obciążeń i co najważniejsze można go po prostu zdemontować.

Jednak szelki zasługują na odrobinę zachwytu. Po pierwsze, ich wykrój jest bardzo przemyślany. Nie jest to proste zszycie dwóch kawałków cordury ze sobą. Przede wszystkim, producent zadbał o to, by wewnętrzna powierzchnia szelek nie była w ogóle wykonana z nylonu. Zamiast tego zastosowano delikatny w dotyku softshell. Najważniejszym jednak zabiegiem jest tu takie wykonanie szelek, że w tej ich części, która może mieć styczność z szyją, dzięki specyficznemu przeszyciu softshell „zawija” się na szelkę. Zabieg ten powoduje, że delikatna skóra szyi opierać się będzie o miękki materiał, a nie nieprzyjemną cordurę. Kolejny detal, za który należy się plus.

Po drugie, również na szelkach umieszczono laserowo wycinane panele Molle – tym razem w wymiarze 3×1. Poniżej ich mamy taśmy, do których zapinamy taśmę piersiową. Dzięki zastosowaniu nadających się do wypięcia drabinek, użytkownik ma możliwość dowolnego w zasadzie umiejscowienia paska piersiowego. Oczywiście, jak przystało na taki produkt, pasek piersiowy jest elastyczny i w pełni regulowany w dużym zakresie. Do zabezpieczenia nadmiaru taśmy użyto paska one-wrap Velcro. Szelki zakończone są szybkowyczepnymi fastexami 25 mm, które przykryto taśmą 25 mm. Estetyczny patent, muszę przyznać. Osobiście zabrakło mi tylko zdublowania zapięć przez użycie regulatorów, co pozwoliłoby na dalsze używanie plecaka nawet mimo uszkodzenia klamry SR.

Paski regulujące szelek posiadają oczywiście zabezpieczenie one-wrap, które jest bardzo przydatne i pozwala na świetne uporządkowanie nadmiaru taśmy. Nie mogę nie wspomnieć również o sposobie wszycia systemu nośnego. W dolnej części użyto klinów, które zwiększają powierzchnię styku taśm z resztą plecaka. Wszycie samych szelek to z kolei kolejny przykład dbałości o szczegóły. Po pierwsze, trzeba zwrócić uwagę na rozmiar wpuszczonego pod zaszewkę materiału – jest go tyle, że nie grozi on wyrwaniem szelek, nawet jeśli naprawdę mocno dopakujemy plecak. Po drugie producent zastosował wzmocnienie przez użycie rygla, a nawet dwóch na krawędziach szelki. Tym samym zresztą ryglem wszyty jest również uchwyt transportowy. Rygle w ogóle obecne są w kluczowych punktach plecaka.

Plecy

Część plecowa plecaka również wykonana jest przy użyciu różnych materiałów. Nylon łączy się tu z delikatnym soft shellem, którym obszyto piankowe kształtki. Zabieg ten powoduje, że plecy są trójwymiarowe, co pozwala na lepszą wentylację. Jak spisze się w perspektywie czasu ta kombinacja zobaczymy. Na chwilę obecną, nie widać po soft shellu żadnych śladów zużycia. Tego samego materiału producent używa również w innych swoich produktach. Jednak podobnie jak w przypadku Hellcata, delikatność materiału budzi pewne obawy. Warto jednak podkreślić, że na chwilę obecną są one całkowicie nieuzasadnione.

Materiały i jakość wykonania

Halifaxa wykonano wg deklaracji producenta z nylonu. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy jest to Cordura, jednak materiał jest przyjemny w dotyku i sprawia wrażenie bardzo solidnego. Zastosowane zamki to wg deklaracji producenta YKK, jednak brak na nich jakichkolwiek oznaczeń. Klamry zastosowane w plecaku to koreański Woojin. Na europejskiej stronie producenta nie ma informacji o miejscu produkcji. Amerykańska strona podaje z kolei Wietnam. Bez względu jednak na kraj pochodzenia, Halifax wykonany jest z bardzo wysoką dbałością o jakość. Wszystkie szwy są równe, nie ma wystających nitek ani niedoróbek. W krytycznych miejscach znalazły się wzmacniające rygle, a wszystkie krawędzie materiału albo zawinięto albo użyto taśmy zabezpieczającej przed strzępieniem. Ogólnie, jakość wykonania stoi na poziomie, jakiego oczekiwałem od tego producenta.

EDC i inne zastosowania

Halifaxy dostarczone do redakcji testowaliśmy w różnych warunkach i zastosowaniach. Jeden z nich na wiele tygodni zastąpił inny EDC i towarzyszył w codziennych podróżach po mieście. Okazało się, że znakomicie sprawdza się w tej roli. Do głównej kieszeni bez problemów mieści się zarówno laptop, jak i niewielki dron, teczki z papierami i sporo innych rzeczy które codziennie ułatwiają pracę. W małych kieszeniach miejsce znalazły niezbędne na co dzień drobiazgi. Wygodny system nośmy, zwłaszcza po zapięciu pasa piersiowego, sprawia że mimo dużej wagi plecak zawsze nosiło się komfortowo. Halifax sprawdzał się także znakomicie jako plecak na dłuższe wyprawy w teren, gdy boczne kieszenie pozwalały na przykład zapewnić szybki dostęp do strategicznie ważnego termokubka z kawą. Drugi z plecaków adaptowany był między innymi na zespołową apteczkę i testowany na strzelnicy.

Dla kogo zatem jest to plecak? Ze względu na niewielką pojemność sprawdzi się na pewno jako EDC. W gołej wersji, umożliwia na przykład przenoszenie laptopa w płaskiej kieszeni plecowej, w której jest on dodatkowo zabezpieczony sztywną wkładką. Wtedy całą główną komorę mamy do dyspozycji na resztę noszonego codziennie wyposażenia. W wersji bardziej bojowej można Halifaxa użyć również jako apteczki zespołowej. Wymaga to co prawda posiadania odpowiednich kieszeni wewnętrznych wyposażonych w rzepowy system montażu, ale dzięki wyściółce z weluru jest to jak najbardziej możliwe. Również rozkład kieszeni zewnętrznych sprzyja takiemu zastosowaniu: do płaskiej kieszeni frontowej mieszczą się bowiem szyny SAM, a panele Molle pozwalają na montaż dodatkowych kieszeni.

Podsumowanie

Direct Action kolejny raz stanął na wysokości zadania. Użytkownik dostaje bowiem do ręki przemyślany i bardzo dobrze odszyty produkt wykonany z wysokiej jakości materiałów. Mimo pewnej prostoty konstrukcji, Halifax zapewnia duże możliwości konfiguracji, przez co można go używać do różnych zadań. Plecak jest nowoczesny i estetyczny – zarówno w swojej formie jak i w wykonaniu. Tym co najbardziej mi się podoba jest jednak kolor. Adaptive Green to swoisty kameleon – zależności od światła postrzegam go różnie: od zgaszonego zielonego po wyraźny Coyote Brown. Za ten kolor naprawdę należą się producentowi brawa. Całość zaś to kolejny dowód na to, że nad Wisłą mogą powstawać przemyślane produkty wysokiej jakości.

Dziękujemy Direct Action za przekazanie torby plecaka Halifax Small Backpack do testów.

Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji.

Sprawdź podobne tematy, które mogą Cię zainteresować

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.

Dodaj komentarz

X