Przejdź do serwisu tematycznego

PGZ o produkcji czołgów K2PL w Polsce

Zarząd Polskiej Grupy Zbrojeniowej opublikował oświadczenie w nawiązaniu do rozprzestrzeniającej się w mediach szkodliwej narracji dotyczącej lokalizacji produkcji czołgów K2PL.

W czwartek, 9 maja 2024, Zarząd Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ) opublikował oświadczenie w nawiązaniu do rozprzestrzeniającej się w mediach szkodliwej narracji dotyczącej lokalizacji produkcji czołgów K2PL.

Zdjęcie poglądowe: Jakub Link-Lenczowski, MILMAG

Treść oświadczenia:

Projekt produkcji w Polsce czołgów K2L jest tak dużym projektem, że nie ma możliwości żeby zakład zatrudniający 350 osób był w stanie samodzielnie podołać temu wyzwaniu. W żadnym zakresie prezes PGZ Krzysztof Trofiniak nie wykluczył Wojskowych Zakładów Mechanicznych S.A. bądź zakładów H. Cegielskiego S.A. z tego projektu. Te nazwy, jak również deklaracja o możliwej lokalizacji nie padły, zatem stawianie tez i interpretowanie, że zakłady te nie będą zajmowały się produkcją K2PL jest kompletnie chybione i nieuprawnione.

W programie produkcji czołgów K2 będzie uczestniczyło wiele spółek, w tym z terenu Śląska, o czym mówił prezes PGZ Krzysztof Trofiniak podczas konferencji Defance24Days [dokładna wypowiedź dostępna jest pod tym linkiem]. Każdy, kto zna branżę przemysłu zbrojeniowego, jak również biorący pod uwagę rozmiary tego kontraktu, nie może oczekiwać, że jego realizacja nastąpi w obrębie wyłącznie jednej spółki. Do realizacji tego projektu niezbędna będzie także współpraca ze spółkami sektora prywatnego, w związku z tym podmiotem dominującym nie będzie jedna ze spółek zależnych, ale Polska Grupa Zbrojeniowa S.A. Zarząd PGZ uważa, że ta błędna interpretacja jest nakierowana na pogorszenie nastrojów społecznych i deprecjonowanie działalności Grupy Kapitałowej PGZ.

Zarząd Polskiej Grupy Zbrojeniowej

Wypowiedź prezesa zarządu PGZ Krzysztofa Trofiniaka z 6 maja 2024 w panelu Polish – Korean Defence – Industrial Cooperation podczas konferencji Defence24 Days:

Przy współpracy z Koreańczykami można skorzystać z doświadczeń, które zdobyliśmy, wprowadzając do produkcji podwozie koreańskiej haubicy w bardzo krótkim czasie. W grudniu 2014 została podpisana umowa, a w 2015 roku pierwsze dwa podwozia były już w Polsce i zostały zintegrowane z naszymi systemami wieżowymi. To bardzo szybko, zwłaszcza, że to podwozie musiało zostać dostosowane do polskich systemów, a już na pierwszym egzemplarzu zostały zainstalowane wszystkie elementy wymagane przez nasze wojsko. Pod względem mechanicznym to jest to samo podwozie.

Jeżeli chodzi o pakiet serwisowy, którego nasza armia oczekuje, można powiedzieć, „na wczoraj” – to będzie on wdrożony bardzo szybko. Mogę potwierdzić, że jesteśmy gotowi na transfer tej technologii, ponieważ będzie ona dotyczyła tylko systemu wieżowego – podwozie, prawdę mówiąc, HSW może serwisować już teraz, bo pod względem mechanicznym to jest prawie to samo.

Jeżeli chodzi o system wieżowy, nie będzie problemem wdrożenie odpowiednich procedur, ponieważ my oferujemy nie tylko dostawy części zamiennych czy serwis wybranych elementów, ale też szkolenie dla załóg i serwisantów wojskowych oraz zespołu systemu dowodzenia.

Jeżeli chodzi o zabezpieczenie MRO, naprawdę się nie obawiam i jestem pewien, że w krótkim czasie będzie to możliwe do zrealizowania.

Podobnie jest z FA-50. Wielokrotnie rozmawiałem z prezesem WZL-2 na temat możliwości szybkiego wdrożenia pakietu MRO dla tych samolotów. O tym samym rozmawialiśmy 2 tygodnie temu w Korei. Obie strony chcą jak najszybszego wdrożenia, natomiast problem jest w zorganizowaniu współpracy między ludźmi. 10 lat temu w HSW został wdrożony zespół, który współpracował z Koreańczykami dniem i nocą, bo gdy my każdego ranka zaczynaliśmy, tam dzień pracy się kończył, co pomagało w wymianie informacji i wiedzy o instalowanych systemach.

Jeżeli chodzi o pakiety serwisowe, nie mam żadnych obaw co do wdrożenia ich w Polsce. Tym bardziej, że biorcą tego know-how ma być HSW i WZL-2. Bydgoska firma na pewno będzie wdrażała to stopniowo – zaczynając od najprostszych, a najczęściej wykonywanych czynności. Ponieważ samoloty FA-50 muszą posiadać wysoki poziom gotowości bojowej, wspólnie z Koreą jesteśmy w stanie to zapewnić.

Z Chunmoo sprawa wygląda podobnie jak 10 lat temu z Krabami, tylko na odwrót – system ogniowy pochodzi z Korei, a podwozie z Polski. Jeśli chodzi o główny koszt, to wcale nie jest on ulokowany w pojeździe, tylko w rakietach. Dlatego jestem pewien, że jeżeli chodzi o sam pojazd, to projekt będzie z powodzeniem zrealizowany.

Najtrudniejsza sprawa czeka nas z wdrożeniem rakiet do produkcji i myślę, że nie obejdzie się bez otwarcia nowej linii produkcyjnej, co niesie za sobą duże koszty. Trzeba to będzie robić sukcesywnie, bazując najpierw na montażu sprowadzanych elementów, by stopniowo dojść do stuprocentowej produkcji tych rakiet w Polsce.

Jeśli chodzi o inne obszary współpracy, jest ona realizowana np. w Rosomaku. Pierwsze wozy 4×4 są już przygotowywane do integracji z polskimi systemami i tu też nie widzę żadnego problemu, jeśli chodzi o wdrożenie. Rosomak zajmował się montażem i dostosowywaniem do wymogów transporterów 8×8, a to podobna technologia, chociaż gabaryty są mniejsze.

Największym wyzwaniem będzie K2. Nie tak dawno padało wiele słów z deklaracjami o tym, gdzie ten czołg będzie produkowany. Otóż na pewno nie będzie to zakład, który zatrudnia 350 osób i ma ograniczony teren do rozbudowy. To jest nierealne, bo to zadanie jeszcze większe, niż uruchomienie produkcji haubic w Polsce. Krab pochłonął wiele lat pracy i zaangażował mnóstwo dostawców, żeby zostać sukcesywnie wdrożonym, a K2 będzie jeszcze trudniejszym wyzwaniem, nie tylko dla firm z przemysłu ciężkiego, ale także elektronicznego. Na pewno będziemy chcieli jak najszybciej uruchomić montaż na bazie podzespołów ściąganych do Polski i to jest realny krótkoterminowy cel do osiągnięcia, mimo, że też wymaga sporych inwestycji. Dwa, trzy, może trzy i pół roku na rozpoczęcie montażu to jest odpowiedni czas. Kolejnym krokiem powinno być sukcesywne uruchamianie na bazie know-how produkcji części do czołgu w polskich zakładach, niekoniecznie tylko tym jednym, który wykonuje montaż – wręcz uważałbym takie rozwiązanie za niebezpieczne, bo są inne firmy, państwowe i prywatne, które mogą z powodzeniem współpracować w tym zakresie.

Jeżeli chodzi o przemysł ciężki, widzę pracę do wykonania w Bumarze. Główny ciężar powinniśmy postawić na serwisowanie tych czołgów, które albo już są, albo niedługo przyjadą do Polski. Ich gotowość bojowa musi być na bardzo wysokim poziomie, co wymaga zaangażowania przynajmniej jednej firmy, która bardzo szybko posiądzie wiedzę co do serwisowania i zaopatrywania tych czołgów w części zamienne. Być może przy tej liczbie czołgów przewidzianych do wdrożenia w polskiej armii, jeden zakład serwisowy to będzie za mało i trzeba będzie znaleźć jeszcze jedną lokalizację z możliwością rozbudowy, aby te czołgi miały zapewniony serwis na odpowiednio wysokim poziomie.

Potencjalne obszary współpracy nie ograniczają się tylko do powyższych. Może rozciągnąć się ona na inne płaszczyzny i obszary produktowe. Przykładem jest NKTO. Oczekiwane było, aby zafunkcjonował najpóźniej w 2026. Jeżeli myślimy o rozwoju własnego NKTO, to możemy sobie wybić to z głowy. Ale warto przyjrzeć się, czy nie warto skorzystać z jakiejś oferty – niekoniecznie koreańskiej – i jeżeli naprawdę kontynuacja produkcji Rosomaków nie jest możliwa, powinniśmy zastanowić się nad transferem technologii i uruchomieniem produkcji NKTO jak najszybciej, gdyż opracowanie własnego transportera zajmie 10-11 lat. Perspektywa pięcioletnia to mrzonki. A jeżeli myślimy o transferze know how, to umowa powinna być tak skonstruowana, żeby docelowo jego właścicielem został polski przemysł, z możliwością dostosowywania sprzętu do uzbrojenia wchodzącego na wyposażenie Wojska Polskiego, jak np. wieży bezzałogowej.

Są też obszary, które jak dotąd nie były rozpatrywane, jak amunicja 155 mm lub jej elementy. Dla nas wielką bolączką są prochy wielobazowe oraz zwiększenie produkcji korpusów pocisków. Najbardziej interesuje nas linia produkcyjna, która mogłaby zwiększyć moce produkcyjne przynajmniej o 100 tys. sztuk rocznie.

Obszarów współpracy jest wiele i część z nich wymaga pilnego działania. Wiele firm w Polsce było „wygłodzonych” przez wieloletni brak zamówień i wymaga teraz nie tylko inwestycji w rozbudowę potencjału produkcyjnego, ale wręcz ratowania ich losu. Niestety, zbyt mało było długofalowego planowania, zbyt często patrzono w perspektywie krótkoterminowej. Pół roku/rok to żaden termin, tego typu plany powinny powstawać co najmniej na 10 lat do przodu, z pokazaniem perspektywy, jakie moce produkcyjne powinny być w polskim przemyśle ustanowione, tak, aby zaspokoić potrzeby polskich Sił Zbrojnych, a po pewnym czasie wyjść z ofertą na rynki zagraniczne.

Krzysztof Trofiniak, prezes zarządu PGZ

Sprawdź podobne tematy, które mogą Cię zainteresować

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.

Dodaj komentarz

X