Wstęp

Na wszelki wypadek, gdyby ktoś nie czytał moich wcześniejszych materiałów, sybaryta to ktoś uzależniony od wygody, a nawet luksusu. Słowo pochodzi od… każdy może sam się dowiedzieć od czego, jeśli jest zainteresowany. Chodzi mi o to, że skuteczny odpoczynek jest bardzo ważnym elementem każdej odmiany „lasobuszowania”. Jeżeli realnie jesteśmy w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia, regeneracja sił może stanowić o różnicy pomiędzy przetrwaniem i śmiercią. Dlatego w każdych warunkach starałbym się osiągnąć maksimum komfortu podczas wypoczynku.
Natomiast jeżeli wybieramy się w teren w celach rekreacyjnych, bez zamiaru hartowania się, miłe miejsce, żeby ulokować wszystkie cztery „gluteusy”*, czy choćby odciążyć plecy, może bardzo poprawić wyniki naszego aktywnego odpoczynku, zapobiec zniechęceniu, powiększyć frajdę. Dlatego nie mam nic przeciwko wygodnemu siedzisku, które można zabrać ze sobą wszędzie i ustawić gdziekolwiek. No, prawie.
* Gluteus medium i gluteus maximus to dwa główne mięśnie, z których składa się ludzki pośladek.

Krzesełko
Krzesło z oparciem to oczywiście najprostsze rozwiązanie, jeśli chodzi o wygodne usadowienie się. Może poza składaną karimatą, która jednak ma ten minus, że najpewniej nadal będziemy się znajdować na poziomie gruntu lub niewiele wyżej. Albo nie będzie o co się oprzeć. Skutecznie odpoczniemy wtedy, kiedy po pierwsze rozluźnimy przynajmniej większość mięśni a po drugie, nie będziemy marznąć. Warto pamiętać, że nogi i plecy to dwie największe grupy mięśni w organizmie (łącznie ponad 60% masy mięśniowej), dlatego tak dobrze się wypoczywa w fotelach.
Niełatwo znaleźć idealne miejsce na obóz, które zapewni nam odpowiedni układ elementów otoczenia, naturalnie tworzących wygodne siedzisko. Zazwyczaj coś będzie nie tak jak trzeba. Czy składane krzesełka są idealne? Nie. Ale ich ustawienie jest zazwyczaj prostsze, niż kombinowanie z materiałami zastanymi tam, gdzie postanowiliśmy biwakować. I w przeciwieństwie do hamaka, można je szybko przestawić, jeśli wiatr zacznie nam dmuchać w oczy dymem z ogniska. Mnie to bardzo odpowiada. Rozwieszam hamak, ustawiam krzesełko i mogę się zabierać do prac obozowych.

Bohater materiału – krzesło biwakowe Helikon-Tex Traveler Enlarged
Helikon Traveler Enlarged to nic innego jak składane krzesło złożone z aluminiowego szkieletu i napinanego na nim siedziska z tkaniny. Można powiedzieć, że standard. Od pewnego czasu różne firmy oferują nam takie gadżety, które do lasobuszowania przeniosły się wprost z wędkarstwa. Nic dziwnego. Dla ludzi, którzy spędzają długie godziny siedząc nad wodą, jest to bardzo przydatny sprzęt.
Nazwa „Enlarged” oznacza oczywiście „powiększony”, „powiększone” i nie jest przypadkowa. Producent oferuje dwa, bardzo podobne do siebie modele, przy czym jeden z nich ma wyższe oparcie i jestem bardzo zadowolony z faktu, że zdecydowałem się właśnie na ten. Szkielety oba krzesełka mają łudząco do siebie podobne, zaprojektowane według tej samej zasady.
Podróżnik Powiększony ma łącznie 103 cm wysokości i siedzisko szerokości 34-50 cm, które niczym nieobciążone znajduje się na wysokości około 35-37 cm nad powierzchnią, na której stoi krzesełko. Samo oparcie ma w przybliżeniu 65 cm. Wszystkie te wymiary są podane „pi razy drzwi”, ponieważ tkanina jako żywo materiałem sztywnym i twardym nie jest. Ale rząd wielkości jest łatwy do określenia. Waga tego szpeja wynosi wedle producenta 1688, a wedle mojej wagi 1750 gramów. Być może to kwestia konfiguracji, o czym za chwilę. W każdym razie nie sądzę, żeby Helikon nas okłamywał.

Szkielet
Okazuje się, że jeśli się chce, to można skonstruować takie krzesełko, którego szczegółowy opis wcale nie jest prosty. Zacznijmy od konstrukcji. Składa się ona z 13 rurek połączonych ze sobą mocną gumotaśmą, trochę jak w popularnych namiotach typu igloo. Po zdjęciu z nich trzymającej całość gumki, niektóre elementy samoczynnie wskakują na miejsce. Do utrzymania tych rurek w sztywności i tam, gdzie powinny się znajdować, służą dwa elementy z tworzywa sztucznego, których bryły nie potrafię opisać żadnym innym słowem niż „wielościan z otworami”, więc po prostu zrobię mu zdjęcie.

Nóżki krzesła zakończone są gumowymi osłonkami, na które dodatkowo można założyć większe, plastikowe kule, spełniające funkcję „dezapadyzatora*”, czyli zapobiegające zapadaniu się krzesełka w grunt pod obciążeniem. Uważam, że to bardzo dobre rozwiązanie. Muszę jednak zaznaczyć, że po pierwszym założeniu owych kul na osłonki nóżek, nie udało mi się już ich z osłonek zdjąć. Schodzą z nogi krzesła razem i cześć. Próbowałem nawet kombinerkami. Ale niczego to nie zmienia ani w użytkowaniu, ani w transporcie krzesełka, więc nic sobie z tego nie robię. To też może być przyczyną różnicy w wadze pomiędzy danymi producenta a moimi. Być może Helikon ważył krzesełko bez dezapadyzatorów.
* Copyright by kumple przy ognisku

Siedzisko
Chciałbym móc powiedzieć, że to zupełnie inna historia, ale właściwie to nie, chociaż tak. Tak, bo jest wykonane z Cordury, a nie z aluminium. Nie, bo to w sumie standard Helikona i nie ma w tym nic złego. Naprawdę, nie obawiam się, że siedzisko strzeli, puści, spruje się pod moim ciężarem. Producent nie podaje maksymalnej nośności, ale jak dotąd najcięższy osobnik, który siedział w moim krzesełku miał ponad 100 kg i mebelek nie narzekał cieniutkim piskiem giętego metalu ani trzaskiem pękających szwów.
Stanowczo miłym akcentem siedziska jest wykonanie boków z grubej siatki. Dzięki temu istnieje jakaś wentylacja. Bez niej, w iście kubełkowym kształcie, można by było szybko się zapocić. Z takiej samej siatki są też wykonane dwie kieszonki po bokach, umożliwiające trzymanie pod ręką drobnych przedmiotów, butelki z napojem itp. W górnej części oparcia znajdujemy usztywnienie pomagające rozluźnić kark a z tyłu panel velcro, chwyt transportowy oraz cztery szlufki do przywieszania drobiazgów. Miły akcent. Mała rzecz a cieszy. Konstrukcja krzesełka nie przewiduje poręczy, ale po wygodnym zapadnięciu się w siedzisko, jego boczne krawędzie układają się w taki sposób, że tworzą quasi-podłokietniki.

Peryferia
Tak, są jakieś do zwykłego krzesełka. Po pierwsze, w zestawie znajdujemy siatkowy pokrowiec na te dodatkowe osłonki do nóg, dezapadyzatory. Cóż, w moim przypadku pokrowiec ten nie jest mi już raczej potrzebny, ale może się przydać na coś innego. Jest też gumka spinająca złożony szkielet krzesełka. I najważniejsza rzecz, jaką jest torba na to wszystko. Oczywiście wykonana z Cordury, wyposażona w regulowany pasek do noszenia na ramieniu oraz dwa ucha i osiem szlufek umożliwiających przytroczenie jej do plecaka. Można również zamocować ją na nogach krzesła jako podręczny zasobnik. Nie jest to konieczne ani nawet bardzo potrzebne. Ot, po prostu, sympatyczny bajer. Jego plusem jest to, że w ten sposób raczej trudno by było zawieruszyć pokrowiec.

Może powinienem dodać, że w szybkim porównaniu z konkurencją, krzesło turystyczne Helikon-Tex Traveler Enlarged w swojej klasie okazało się być jednocześnie nieco większe (szczególnie wyższym oparciem) i minimalnie lżejsze od podobnych modeli. Przynajmniej tych, które sprawdzałem.

Użytkowanie krzesła Helikon Traveler Enlarged
Masa krzesełka – poniżej 2 kg – jest relatywnie niska. Jeżeli nie planujemy dłuższych wędrówek, gdzie liczy się każde 10 gramów, zupełnie przyzwoita. Pokrowiec oczywiście ułatwia transport. Mnie Traveler Enlarged przydawał się nie tylko podczas biwaków z noclegiem, ale też przy innych wyjściach w teren, połączonych z jakimś przedłużonym wysiłkiem fizycznym. Możliwość „klapnięcia sobie”, odciążenia kręgosłupa, komfortowego zebrania sił, zmienia bardzo dużo podczas prac plenerowych. A oparcie krzesełka jest na tyle wysokie, że nawet osoby znacznego wzrostu mogą się wygodnie rozsiąść.


Siatkowe kieszonki po bokach są takie-sobie. Są tam i to dobrze, jednak mocowane do całości w jedyny, dostępny sposób, przez co obciążone czymś wysokim, zaczynają się odchylać od pionu. Cóż, fizyka. Sprawia to, że choćby butelka napoju zwyczajnie dynda przy krześle. Czy to mankament? Ostatecznie doszedłem do wniosku, że nie. Tym bardziej że torba zamocowana na nogach daje sporą przestrzeń pakowną, w której można umieścić cięższe rzeczy. Szlufek do przywieszania drobiazgów jak dotąd nie użyłem. Nawet rękawiczki robocze raczej lądują w kieszonce. Cięższe rzeczy mogłyby łatwo spowodować przewrócenie się krzesełka.

Natomiast chwyt transportowy… No cóż, fajnie jest zań uchwycić przy „szybkim przemeblowaniu” wokół ogniska, ale przyznaję, że najczęściej o nim nie pamiętam. Może się to jeszcze zmieni. Osłonki zapobiegające zapadaniu się rzeczywiście działają. Przynajmniej na takim gruncie, na jakim je sprawdzałem, a najmiększym był skraj mokrej, trochę zabłoconej łąki. Oprócz mnie pięć osób różnych wzrostem, wagą i płcią sprawdzało krzesełko i dosyć jednomyślnie uznaliśmy, że jest komfortowe i bardzo praktyczne.
Jedyne czego bym chciał to poręcze, podłokietniki, ale jestem świadomy, że ich brak to kwestia uproszczenia i odciążenia konstrukcji, więc ostatecznie kompromis jest w pełni zadowalający. Chcę podkreślić, że dzięki stabilności konstrukcji i rozsądnej wysokości siedziska, ten mebelek jest bardzo wygodny, zapewnia możliwość rozluźnienia mięśni bez szukania odpowiedniej pozycji czy pilnowania, żeby się nie wywrócić, jeśli chcemy dołożyć do ognia.

Podsumowanie
Czy krzesełko Helikon Traveler Enlarged jest potrzebne w wyposażeniu naszego obozu? Nie. Czy poprawia nasz komfort i sprawia, że wieczór przy ognisku albo krótki odpoczynek pomiędzy „rundami” pracy terenowej jest przyjemniejszy? Stanowczo tak. Ultralekkie z pewnością nie jest, więc na dłuższe wędrówki się nie nadaje. Ale na dłuższy biwak, posiedzenie w lesie, na strzelnicy czy na rybach, na pewno. Za przyniesienie go na miejsce, odwdzięcza się wysokim komfortem wypoczynku.
Dziękujemy firmie Helikon-Tex za dostarczenie krzesła do recenzji.
Współpraca reklamowa. Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.